Prowadzenie firmy w branży nieruchomości wymaga zazwyczaj sporych nakładów finansowych, ale okazuje się, że do tematu można podejść inaczej. Firma Baransu wybiera, a potem przygotowuje nieruchomości dla swoich klientów.
W takim przypadku to inwestor dokonuje zakupu lokalu, natomiast Baransu proponuje zmiany, przeprowadza remont i home staging. Marta Bocheńska-Pachuta opowiada o tym, jak prowadzi się taki biznes.
Marcin Pietraszek: Marta, wiem, że firmę prowadzisz wraz z mężem – Kamilem. W jaki sposób wpadliście na pomysł, by prowadzić taką właśnie działalność?
Marta Bocheńska-Pachuta: Sami inwestowaliśmy w nieruchomości i uzyskiwaliśmy bardzo fajne efekty. Pomyśleliśmy, że moglibyśmy zajmować się tym „po godzinach”, szczególnie że zawsze lubiliśmy to robić. Uwielbiamy kreować wnętrza, a nawet je remontować. Z czasem zmieniło to się to w pełen etat.
Jak dużo czasu upłynęło od pojawienia się pomysłu do startu?
Pomysł kiełkował około pół roku. Założyliśmy stronę, zaczęliśmy pisać bloga i tak to się rozkręciło. Na początku nie mieliśmy konkretnego planu. Niesamowite było dla mnie to, że gdy zaczęłam pisać bloga i szukałam materiałów związanych z nieruchomościami, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, które mogliśmy wykorzystać zarówno w naszych własnych inwestycjach, jak i później, w inwestycjach naszych klientów.
Pracowałaś wtedy na etacie, więc porzucenie bezpiecznej pracy mogło wydawać się ryzykowne…
Dlatego na początku działałam dwutorowo, nie rezygnując z etatu. Po latach pracy dla kogoś, nie była to łatwa decyzja. To, że mam dwójkę dzieci sprawia, że bardzo ważna jest dla mnie elastyczność, której niestety praca na etacie nie daje. Poza tym uwielbiam tworzenie czegoś nowego i cenię sobie niezależność. Dlatego własna firma okazała się dobrym pomysłem.
Kiedy wystartowaliście?
Za datę startu uznajemy koniec 2016 roku, kiedy odpaliliśmy naszą stronę internetową.
Czy możesz opisać Wasze początki?
Przede wszystkim sami zaczęliśmy inwestować i przygotowywać własne projekty, zdobywając w ten sposób wiedzę i doświadczenie. Kolejni klienci to nasi znajomi, a później, dzięki rekomendacjom, także ich znajomi. Po nich natomiast zaczęły się do nas zgłaszać zupełnie niezwiązane z nimi osoby, które dowiedziały się o tym, co robimy np. z mediów społecznościowych. Obecnie mamy już prawie 20 zrealizowanych projektów.
Jak oceniasz sytuację teraz – z perspektywy tych kilku lat. Czy coś w praktyce wyglądało inaczej, niż sądziłaś?
Właściwie wchodziłam w ten biznes bez oczekiwań, co było bardzo fajne. Po prostu obserwowaliśmy, co z tego będzie i jak to się rozwinie.
Czy myślisz, że taki biznes mógłby się udać również poza Warszawą?
Pewnie, znam osoby, które robią to w innych miastach, szczególnie jeśli tam mieszkają. Z mojej perspektywy “pańskie oko konia tuczy”, czyli dobrze, jeśli nieruchomości mamy blisko i możemy ich doglądać.
Czy widzisz szanse na rozwój firmy – np. zatrudnienie pracowników, rozszerzenie działalności na inne miasta? A może nie widzisz takiej potrzeby?
To jest taki dylemat, przed którym w pewnym momencie staje każdy przedsiębiorca. Dobrze się rozwijać, ale z drugiej strony nieruchomości pozwoliły nam osiągnąć wolność finansową, dzięki której nie mamy aż tak dużego ciśnienia, jeśli chodzi o nowych klientów.
Ważny jest dla mnie komfort pracy i czas wolny. Z drugiej strony, działalność którą prowadzę, nie jest tak łatwo skalowalna. To jest wyspecjalizowane doradztwo, bazujące na doświadczeniu i nie jest łatwo znaleźć pracowników, którzy mogliby cię zastąpić.
Kiedy wchodzisz do nieruchomości kupionej przez klienta, Twoim zadaniem jest zaaranżowanie jej w taki sposób, aby była atrakcyjna dla najemców. Nie jest to jednak Twój lokal, a więc do swojej koncepcji musisz jeszcze przekonać właścicieli. Jak reagują, kiedy dowiadują się, że zamierzasz niemalże zrównać ich lokal z ziemią, przestawić ściany, czy też wybudować antresolę?
Na szczęście współpracuję z klientami, którzy mieszkanie chcą wynajmować, a więc nie patrzą na nie wtedy pod swoim kątem. I wtedy łatwiej im podjąć odważne decyzje.
Każdą decyzję kosztową uzasadniamy pod kątem przychodów, wskazując konkretne liczby. A wtedy zdecydowanie łatwiej przekonać inwestora.
Poza tym, nasza współpraca z klientami jest bardzo ścisła i opiera się na zaufaniu. Bardzo często sami inwestorzy nie uczestniczą w projektowaniu mieszkania. Można powiedzieć że „przychodzą na gotowe”. Mają sporo własnych zajęć, a zlecając cały projekt nam, oszczędzają w ten sposób czas.
W sukcesie nieruchomości na wynajem duże znaczenie mają także zdjęcia. Współpracujesz z fotografem – Pawłem Martyniukiem. Jak zaczęła się Wasza współpraca?
Pan Paweł jest profesjonalistą, pracuje z ogromną pasją i ciągle się rozwija. Bardzo się cieszę, że to właśnie jego spotkałam na początku mojej drogi. Nawet nie był fotografem z polecenia – jego ofertę znaleźliśmy w internecie. Zdjęcia od pana Pawła stanowią w dużej mierze o sukcesie Baransu, pięknie prezentują przygotowane przez nas nieruchomości i znacznie zwiększają ich wartość.
Słyszałem, że zamierzasz napisać książkę o home-stagingu. Czy możesz zdradzić coś więcej na jej temat?
Tak, książka za mną chodzi – na razie przegrywa z innymi rzeczami, które dzieją się w Baransu. Tematem książki będzie nie tylko home staging. Książka ma opowiadać szerzej o tym, jak zwiększyć wartość nieruchomości i jak odkrywać jej potencjał. Mam taką ambicję, żeby uczyć Polaków estetyki, bo na tym polu mamy sporo do nadrobienia.
Tradycyjne pytanie: co byś poradziła osobom, które dopiero chcą rozpocząć własną działalność? Na co powinny się przygotować?
Na konieczność podejmowania decyzji. To chyba najtrudniejsze w biznesie. Można się zająć wieloma rzeczami, ale w którymś momencie musimy coś wybrać, na coś się zdecydować, a potem zmierzyć się z konsekwencjami naszych wyborów.
A czy warto, aby swój biznes wiązać właśnie z tematem nieruchomości?
Nieruchomości to jest, był i będzie opłacalny biznes, choć nie jest łatwy. Poza tym jest bardzo przekrojowy – wymaga wiedzy z różnych dziedzin, a do tego także biznesowej intuicji.
Temat jest jednak tak szeroki, że każdy znajdzie coś dla siebie. My na przykład lubimy remonty, lubimy widzieć, jak zmienia się przestrzeń. Ale są np. ludzie, których kręci sprzedaż, negocjacje – kupią tanio, a potem drożej sprzedają.
Z czego jesteś najbardziej dumna, kiedy myślisz o Baransu?
Z tego, że się rozwijamy i mamy nowe pomysły. Ale przede wszystkim z naszych realizacji. Z tej różnicy, jaką widać, gdy porównujemy mieszkania przed remontem, z tym, jak wyglądają teraz. I w konsekwencji z tego, że inwestorzy i najemcy są zadowoleni.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!
fot. Paweł Martyniuk – Fotownętrza