Co się bardziej opłaca – abonament czy leasing na auto? Myślę, że większość osób, a już szczególnie przedsiębiorców, którzy planują przesiąść się do nowego samochodu (lub „zawalczyć” o kolejne auto w firmie) zastanawia się, czy wynajem długoterminowy jest sensowną alternatywą dla leasingu.

Jak zwykle przy tego typu dylematach, jedyna uczciwa odpowiedź brzmi „to zależy”. A zależy m.in. od tego, jak często zmieniamy samochód i jak cenny jest dla nas tzw. święty spokój.

Sam należę do tych osób, których nie przeraża idea używania bez posiadania.  Myśl o tym, że mógłbym sobie samochód po prostu wynajmować, a miesięczna rata pokrywałaby zarówno ubezpieczenie, serwisowanie, jak opony letnie i zimowe wraz z wymianą i przechowywaniem, jest dla mnie bardzo kusząca. Podoba mi się także koncepcja, aby jeździć samochodem rok, dwa lub trzy, a potem wymieniać go na nowszy model, najlepiej płacąc raty w tej samej wysokości.

Auto w abonamencie – czy to ma sens?

Sceptycy zauważą, że w leasingu samochód z czasem przechodzi na leasingobiorcę, a w wynajmie długoterminowym płacimy, płacimy, ale wymieniając jeden model na kolejny, nigdy nie stajemy się właścicielami. Taki argument jednak sam w sobie ma znaczenie dla kogoś, kto kupuje auto na wiele lat. Są jednak i takie osoby, które wciąż chcą jeździć nowym samochodem – dla nich więc nie musi być to bardzo istotne.

Przynajmniej do czasu. A dokładniej do momentu, kiedy zaczną wszystko skrupulatnie obliczać. Jak bowiem ktoś gdzieś słusznie zauważył, koncepcja aut na abonament nie powstała po to, aby ulżyć klientom, ale by na nich zarabiać. Ten biznes dlatego tak świetnie się rozwija, ponieważ firmom, które oferują auta na abonament pozwala zarabiać więcej niż w ramach tradycyjnego leasingu.

Po pierwsze, taka firma zamawia wiele aut, dlatego może wynegocjować duże rabaty przy zakupie samochodów. Ale już cena wyjściowa dla najemcy, stanowiąca podstawę do wyliczenia rat abonamentu, może być ceną zgodną z oficjalnym cennikiem dystrybutora danej marki.  

Analogicznie dzieje się z kosztami ubezpieczenia, serwisu czy opon. Firma wynajmująca może takie usługi kupować taniej, ale klientowi oferować z własną prowizją. Oczywiście, ma takie prawo.

Kluczowe jest to, jak wychodzi na tym klient końcowy. Teoria brzmi całkiem sensownie. Ale jak to wygląda w praktyce? Przyjrzyjmy się nieco bardziej wnikliwie różnicom pomiędzy wynajmem długoterminowym (abonamentem) a leasingiem.

Leasing – czym się różni od abonamentu?

Zasadniczo zalety i wady tego, co określiłbym jako „typowy” leasing oraz „typowy” abonament są wobec siebie zamienne. To, czym wygrywa leasing, jest problematyczne w wynajmie długoterminowym i odwrotnie. Ale właśnie – czym jest „typowy” leasing lub abonament? Nie jest to wcale takie oczywiste.

Po pierwsze, tak w leasingu, jak i w wynajmie długoterminowym klient sam ma wpływ na wybór wielu parametrów, takich jak wysokość wpłaty własnej czy okres umowy. Po drugie, szczególnie w odniesieniu do abonamentów, rożne firmy proponują zupełnie odmienne zasady. Np. są oferty, w których naliczana jest opłata za każdy przejechany kilometr oraz takie, gdzie mamy jedynie limit kilometrów w ciągu roku lub w ciągu całej umowy.

W niektórych ofertach opłaty z tytułu serwisowania, ubezpieczenia i wymiany opon są już wliczone w ratę, w innych stanowią nieobowiązkową opcję. Niektóre firmy jako standard przyjmują brak wpłaty własnej przy wynajmie (co wydaje się logiczne, jeśli nie interesuje nas późniejszy wykup), inne kuszą kalkulacjami z niskimi ratami, ale po doczytaniu okazuje się, że w wyliczeniach uwzględniono wpłatę wstępną w wysokości 10 lub 20% wartości auta. Także sama wysokość rat za ten sam model, może się mocno różnić w zależności od oferty (np. oficjalnym dystrybutorom marki łatwiej zorganizować atrakcyjną promocję, oddając w dzierżawę przecenione auta z poprzedniego rocznika).  

Aby w ogóle porównywać ze sobą wynajem i abonament, trzeba przyjąć pewne warunki brzegowe. Dla mnie „typowy” leasing to taki, w którym klient dokonuje wpłaty własnej i planuje wykup pojazdu na zakończenie umowy. Taka umowa jest zazwyczaj podpisywana na okres od 3 do 5 lat, choć niektóre firmy umożliwiają nawet podzielenie płatności na 7 czy 8 lat.

Poza tym w leasing możemy wziąć nie tylko auto nowe, ale i używane. Warunkiem jest, aby w chwili kończenia umowy auto nie było starsze niż określony wiek – np. 10 lat. Tego typu umowa jest dobra dla kogoś, kto chce kupić nowe lub lekko używane auto, rozkładając płatność na kilka lat. Zazwyczaj jednak leasingobiorca sam musi zadbać o serwis czy opony.

Różnie bywa z ubezpieczeniem – leasingodawca przeważnie proponuje leasingobiorcy pakiet ubezpieczeń, ale jeśli oferta ta nie będzie korzystna, klient ma możliwość zawarcia umowy na OC+AC „na własną rękę”. Niestety, nawet wtedy ubezpieczenie musi być obwarowane wieloma warunkami wskazanymi przez leasingodawcę, a zawarcie umowy będzie wymagało jego wyraźnej zgody. Np. jednym z wymogów mojego leasingodawcy było to, że ubezpieczyciel nie mógł rozłożyć mojej składki na raty.

Abonament – czym się różni od leasingu?

A co z „typowym” abonamentem? W tym przypadku mam na myśli sytuację, w której klient chce używać auto, ale nie zależy mu na jego posiadaniu.

Dosłownie wynajem długoterminowy to rodzaj leasingu z wysoką kwotą wykupu pojazdu. W tym jednak przypadku wykup jest opcjonalny. Klient płaci przede wszystkim za użytkowanie samochodu, natomiast nie spłaca jego wartości. A skoro tak, to nie widzę żadnego uzasadnienia, aby na początku takiej umowy dokonywać wpłaty własnej w wysokości 10 czy 20% wartości pojazdu. Rozumiem, że taka większa rata na początku pozwoliłaby na obniżenie wysokości poszczególnych rat, ale dla mnie przeczy to idei płacenia czynszu za użytkowanie.  

Wynajem długoterminowy trwa najczęściej 12 lub 24 miesiące, ewentualnie 36 miesięcy. I nawet, jeśli ten okres może być dłuższy, to warto wziąć pod uwagę, że rata w dłuższym okresie nie koniecznie będzie niższa. Zamiast więc decydować się na 48 miesięcy, lepiej po prostu przesiąść się do nowego modelu. I właśnie w takim układzie auto na abonament ma największy sens.

Jeżdżę, używam, wymieniam na nowszy model. Potem znów jeżdżę, używam – a przy tym o nic się nie martwię, szczególnie jeśli cena obejmuje „full service” (czyli wszystko poza paliwem i płynem do spryskiwaczy).

Dzięki temu, że klient wynajmuje samochód i nie spłaca jego wartości, miesięczna rata może być niższa niż w przypadku leasingu. Miejmy jednak świadomość, że po dodaniu opłat za serwisowanie, opony i ubezpieczenie, łączna cena czynszu może znacznie urosnąć.  Pamiętajmy też, że podczas gdy w leasingu kolejne raty spłacają samochód, który na końcu trafia w nasze ręce, to w przypadku abonamentu, ponoszone koszty nie przyczyniają się do zwiększania naszego stanu posiadania. 

Samochód w abonamencie też można wykupić na koniec umowy,  ale wtedy musimy zapłacić jego pełną wartość rynkową. Czyli po 3 latach wynajmu, chcąc pozostawić sobie samochód, musimy zapłacić mniej więcej tyle, ile kosztuje identyczne, 3-letnie auto na wolnym rynku.

Poniżej moje subiektywne zestawienie wad oraz zalet „typowego” abonamentu oraz „typowego” leasingu.

 Abonament/WynajemLeasing
ZaletyNiskie raty

Brak wpłaty wstępnej

Możliwość zawarcia w cenie wielu usług dodatkowych

Duży wybór aut – także używanych

Możliwość znalezienia własnej oferty auta

Auto staje się naszą własnością

Brak limitów kilometrów

WadyNieopłacalny wykup

Limit kilometrów

Ograniczony wybór marek, modeli i wersji wyposażenia

Wysoka wyjściowa cena pojazdu

Wysokie raty

Wpłata wstępna

Brak usług dodatkowych w racie

 


Co się bardziej opłaca – abonament czy leasing na auto?

Jeśli zestawimy ze sobą łączny koszt rat leasingowych oraz czynszu w wynajmie długoterminowym, to w okresie jednej umowy (np. 3 lat), abonament będzie rozwiązaniem droższym. Jednak tego typu kalkulacje obejmują opcję wykupu auta, co w abonamencie nie jest „typowym” rozwiązaniem. A jeśli nie wykupujemy auta, porównanie nie musi wyjść na korzyść leasingu.

Pomijając nawet fakt, że z leasingu korzysta się przeważnie w inny sposób niż z abonamentu (np. leasing zazwyczaj trwa dłużej), to musimy jeszcze wziąć pod uwagę, jak często zmieniamy samochód.

Inny wynik uzyskamy bowiem w sytuacji, w której jeden samochód ma nam posłużyć 10 lat lub dłużej (wtedy na pewno leasing okaże się tańszy), a inny, jeśli co rok lub dwa chcemy zmieniać samochód na nowy. W tym drugim przypadku lepiej wyjdziemy na… abonamencie.

Nie wierzysz? Zróbmy małą symulację. Od razu zaznaczam, że nie jest ona perfekcyjna. Nie uwzględniłem w niej opłat za serwisowanie, ubezpieczenie i zmianę opon. Wziąłem pod uwagę same raty + wykup w wypadku leasingu. Przyjąłem też ceny samochodu obowiązujące w czasie pisania tekstu (07.2019 r.), bez uwzględniania np. inflacji. Koszty leasingu i abonamentu obliczyłem na podstawie kalkulatora  w portalu FmLeasing.

Przy wynajmie nie interesuje mnie wykup. Dla ułatwienia, w obydwu przypadkach założyłem brak wpłaty własnej. Leasing rozłożyłem na 3 lata, a abonament wziąłem na 24 miesiące. Interesuje mnie jednak perspektywa długoterminowa – 10-letnia.

Samochód, jaki wybrałem to typowy flotowiec – Skoda Octavia 2.0 TDI. Nowe auto kosztuje ok. 100 tys. zł. 3-letnie warte jest (wg ogłoszeń w Otomoto) mniej więcej połowę tej ceny (oczywiście w zależności od stanu, przebiegu, wyposażenia cena może być nieco inna).

  • Leasing na samochód

W okresie 10 lat biorę w leasing 4 samochody – każdy na 3 lata. Trzy auta zdążę spłacić, a w ostatnim roku rozpoczynam leasing czwartego auta. Według obecnych cen, miesięczna rata leasingu wynosi 2.959 zł. Wykup po trzech latach (1%) – 1.000 zł.

W ciągu 10 lat zapłacę w sumie ok. 358 tys. zł, ale co 3 lata będę mógł sprzedać samochód o wartości 50 tys. zł. Dzięki temu suma kosztów w tym czasie zmniejszy się do 208 tys. zł.

  • Auto w abonamencie

A teraz wyobraźmy sobie, że wybieram abonament. Co 2 lata wymieniam auto na nowe i nie jestem zainteresowany wykupem. Miesięczna rata najmu (bez opcji dodatkowych) wyniesie ok. 1.597 zł. W ciągu 10 lat zapłacę ok. 192 tys. zł.

Różnica? 16 tys. zł.

Trzeba jednak przyznać, że w tak długiej perspektywie nie jest to przepaść. A w praktyce różnica może być mniejsza (np. zakładając wyższą cenę wyjściową pojazdu w abonamencie). Istotne jest jednak także co innego. W przypadku wynajmu długoterminowego cały czas jeżdżę samochodem nie starszym niż 2-letnim, no i odchodzi problem ze sprzedażą auta po zakończeniu umowy.

Wnioski – leasing czy abonament

Zanim zdecydujesz się na leasing lub abonament, dokładnie sobie wszystko oblicz. I popatrz na koszty nie tylko w perspektywie trwania umowy, ale znacznie dłuższej. Bo od tego tak naprawdę zależy większa lub mniejsza sensowność każdego z tych rozwiązań.

Również mojej kalkulacji nie traktuj w sposób niepodważalny – to tylko bardzo ogólny przykład. W ostatecznej kalkulacji należałoby uwzględnić zarówno różnice w koszcie zakupu konkretnego modelu, oprocentowanie rat oraz inne koszty danego usługodawcy, jak również wysokość ubezpieczenia, na którą wpływ ma mnóstwo parametrów. Osobną kwestią, której w ogóle tutaj nie tknąłem, są kwestie podatkowe.

Najistotniejszy wniosek jest taki, że nie jest prawdą to, co twierdzą niektórzy – że w ostatecznym rozrachunku abonament zawsze okaże się bardziej kosztowny. Otóż, nie zawsze leasing musi być tańszy niż abonament.

Sytuacje mogą być bardzo różne, oferty także i za każdym razem trzeba samemu chwycić za kalkulator i dokonać stosownych obliczeń. Bo może być i tak, że może właśnie dla Ciebie wynajem długoterminowy okaże się zarówno wygodniejszy, jak i bardziej opłacalny. Może tak być – ale nie musi.

 

— Podoba Ci się ten wpis? —

Postaw mi kawę na buycoffee.to