Czy warto kupić obraz lub inne dzieło sztuki zamiast nowszego modelu smartfona? W tym artykule chcę Ci pokazać, że o inwestowaniu w młodą sztukę – lub w sztukę w ogóle – warto pomyśleć nawet wtedy, gdy nie jest się zamożnym biznesmenem.

Zacznę od tego, dlaczego napisałem ten artykuł. Sam nie jestem ani inwestorem, ani krytykiem sztuki, ale niedawno zaczęła dojrzewać we mnie myśl, by obrazy nie tylko podziwiać w muzeach, ale też zacząć je kupować.

Chciałbym więc podzielić się z Wami notatkami dotyczącymi tego procesu „dojrzewania” do wydania pierwszego w życiu „tysiaka” na coś, co nie ma w sobie niczego praktycznego (a musisz wiedzieć, że zazwyczaj mam podejście bardzo zdroworozsądkowe i rzadko wydaję pieniądze na tzw. zachcianki).

Od czego się zaczęło?

Zapewne nie każdego sztuka interesuje. Jeśli nie lubisz odwiedzać galerii czy muzeów, myślę, że ten temat nie będzie dla Ciebie odpowiedni. Owszem, sztukę można potraktować po prostu jako inwestycję, ale czy nie lepiej zainwestować w coś, co się naprawdę lubi?

Ja sam nie nazwałby siebie wielkim koneserem sztuki, ale jednak z przyjemnością odwiedzam muzea, chodzę na wystawy, czasem czytam książki poświęcone tematyce związanej ze sztuką.

Ostatnio duże wrażenie zrobiła na mnie ogromna kolekcja zgromadzona w Villi La Fleur – w prywatnym muzeum w Konstancinie-Jeziornej (stąd zdjęcie tytułowe). Co ciekawe, pokazywane tam obrazy należą do jednego człowieka, Marka Roeflera. Owszem, stać go – ale też nie każdy, kogo stać, kolekcjonuje sztukę, a ci, którzy w sztukę inwestują, zazwyczaj nie budują muzeów dla publiczności. Wielkie uznanie dla Pana Marka!

No cóż… Ja do grona 100 najbogatszych Polaków nie należę i z pewnością nigdy nie stworzę podobnej kolekcji. Jednak iskra padła na podatny grunt. Zacząłem zastanawiać się i szukać informacji o tym, jak zacząć. I czy to w ogóle ma sens, gdy na swoje pierwsze dzieło można (lub ma się odwagę) przeznaczyć 500, 1000 lub 1500 zł.

Po co komu obraz za 1000 zł?

Na pewno liczą się wrażenia estetyczne. Większość ludzi kupuje obrazy nie po to, by zamykać je w szczelnych sejfach, ale by zawiesić je na ścianie swojego domu. Obraz więc z pewnością powinien w naszych oczach stanowić przede wszystkim „ozdobę”. Ale nie ma to być wyłącznie element wyposażenia wnętrza. Obraz powinien robić wrażenie na właścicielu – dla mnie ważne jest, aby dzieło sztuki wzbudzało we mnie emocje lub skłaniało do myślenia, a nawet pobudzało kreatywność.

Jeśli jednak miałbym kupić dzieło sztuki wyłącznie z takich powodów, poszedłbym po najmniejszej linii oporu. Poszukałbym czegoś, co jest niedrogie i zgodne z moim gustem. O ile siebie znam, skończyłoby się na zakupie obrazu za 100-300 zł, i tyle.

Chodziło mi jednak o coś więcej.  Choć zabrzmi to być może górnolotnie, moim pomysłem było to, aby zacząć tworzyć kolekcję i aby do tematu podejść jako do… inwestycji.

Ale co to właściwie znaczy? Inwestycją mogło być np. kupienie wiele lat temu pierwszych obrazów Wilhelma Sasnala. Ktoś, kto to zrobił w odpowiednim momencie, po latach mógł znacznie się wzbogacić. Ale myślenie o sztuce w taki sposób, że oto tanio kupię coś, co w przyszłości stanie się bardzo pożądanym towarem, to spekulacja lub loteria. Milionowe wygrane się zdarzają, ale jednak – rzadko.

Myśląc o inwestycji w mikroskali, można to porównać do lokaty bankowej – w opozycji do innych wydatków. Np. jeśli kupię smartfon za 1500 zł, to za 2-3 lata może on być wart 200-500 zł. Jeśli te same pieniądze wydam na obraz, za 2-3 lata może on być wart, załóżmy, ok. 1.500-2.500 zł. Oczywiście nikt mi takiej gwarancji nie da, ale jest duża szansa, że dzieło sztuki po prostu nie straci z czasem na wartości, a nawet, że jego wartość wzrośnie.

W związku z tym obraz, rzeźba, zdjęcie czy cenna moneta może być zabezpieczeniem kapitału. W dobrych czasach może cieszyć oczy, w gorszych – może stać się lokatą, z której uzyskam dochód – w gorszym przypadku – odzyskam wpłacone środki. W tym sensie, kupując obraz nie wydaję pieniędzy, ale zamrażam swoje oszczędności.

Ostatni argument jest bardziej altruistyczny.  Jeśli zdecydujesz się zainwestować w młodą polską sztukę, staniesz się mecenasem. W ten sposób możemy – Ty i ja – wspierać młodych artystów i pomagać im żyć z twórczości. Mówiąc krótko – kupując prace żyjących artystów, robimy dla nich coś dobrego.

Jak wybrać artystę?

W artykułach na temat inwestowania w sztukę można spotkać się ze stwierdzeniem, że na początek warto kupować te prace, które nam się po prostu podobają. I to oczywiście prawda, ale… częściowa.

Jeśli zakup obrazu czy rzeźby chcemy potraktować jako choćby minimalną szansę na inwestycję, musimy – niestety – nie tylko wybrać dzieło, które nam się spodoba, ale też spojrzeć chłodnym okiem na informacje o danym artyście.

Banalna prawda jest taka, że na sukces w świecie sztuki nie wpływa wyłącznie jakość prac. Oceniany jest też dorobek twórcy w postaci nagród i wystaw, a także jego przygotowanie akademickie. Nie oznacza to, że uzdolniony samotny twórca bez formalnego wykształcenia artystycznego absolutnie nie może osiągnąć sukcesu na rynku sztuki. W praktyce jednak takie zjawiska występują niezwykle rzadko i są raczej z rodzaju tych, które można porównać do wygranej w lotto.

Zanim więc kupię obraz danego artysty, którego prace mi się podobają, sprawdzę informacje biograficzne na jego temat, a także jakie ceny osiągały jego poprzednie dzieła. Świetnie, jeśli danych jest na tyle dużo, że można ocenić, czy na przestrzeni ostatnich lat ceny jego obrazów lub rzeźb rosły, czy taniały.

Przy okazji – warto zerknąć na aktywność samego artysty. Przyznaję, że jednego z ciekawych malarzy wykreśliłem ze swojej potencjalnej listy, gdy odnalazłem jego ogłoszenia w serwisach ofertowych, w których świadczył usługi malowania dowolnych obrazów na zamówienie. Niestety, ale wizerunkowo takie praktyki mogą być dla malarza „strzałem w kolano”. Inaczej można je określić jako “rozmienianie na drobne” swojego talentu i dorobku. To raczej nie wpłynie dobrze na jego wartość na rynku sztuki.

Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie warto być aktywnym w sieci. Prezentowanie swoich prac choćby na Instagramie, prowadzenie własnej strony internetowej i wchodzenie w dialog z odbiorcami – to w przypadku młodych twórców może działać na ich korzyść. W social mediach można też znaleźć cenne informacje. Np. z profilu jednej z artystek dowiedziałem się, że jej obraz niedawno został przyjęty przez jedną z najbardziej renomowanych zagranicznych galerii. Taka wiadomość może być istotna dla potencjalnego „inwestora”, ponieważ jeśli współpraca z galerią się powiedzie, ceny dzieł malarki mogą wystrzelić.

I jeszcze coś – styl. Unikałbym prac tych artystów, którzy tworzą prace „na każdy temat” i w stylu dowolnym. Brak konsekwencji, można powiedzieć „brak programu” w swojej twórczości raczej nie sprzyja budowaniu wyrazistego wizerunku, wyróżniającego danego artystę na rynku sztuki. To z kolei może mieć wpływ (niestety, negatywny) na ceny jego prac w przyszłości.

Jak zacząć budować kolekcję?

Nawet jeśli nie mam jeszcze żadnego obrazu, od razu powinienem zacząć myśleć o pewnym kluczu, według którego będę dobierał pracę do mojej przyszłej kolekcji. Warto więc na początek ustalić, czy interesuje mnie malarstwo XIX-wieczne, czy chcę kolekcjonować dzieła kubistyczne, a może wolę postawić na pejzaże tworzone przez najmłodszych artystów.

Punkty łączące różne prace mogą być dowolne. Ważne jest jednak coś, dzięki czemu nasza przyszła kolekcja nabierze spójności. Np. ja chciałbym skoncentrować się na obrazach i rysunkach związanych w dowolny sposób z architekturą – mogą to być pejzaże miejskie, ale też prace pokazujące wnętrza budynków. Styl czy technika wykonania mają dla mnie mniejsze znaczenie. Takie zawężenie ułatwia mi przygotowanie listy artystów (głównie polskich), którzy koncentrują się na takiej właśnie tematyce.  

Jak kupować?

Wiem już, czego szukam. Ale skąd to wezmę?

Tutaj mam kilka możliwości. Ta najbardziej oczywista, to galerie sztuki. Warto odwiedzać te stacjonarne, szczególnie gdy szukamy inspiracji dla naszej kolekcji. Kiedy już jednak wiemy, co chcemy kupić, z pomocą przyjdą nam raczej galerie internetowe.

Poza tym – aukcje sztuki. Do niedawna byłem przekonany, że dobrze rokujący, mający pierwsze sukcesy artyści oferowani na aukcjach sztuki muszą kosztować krocie. Tak jednak nie jest. Dysponując budżetem 500-1500 zł trzeba się naszukać, ale można czasem znaleźć coś ze sporym potencjałem. Problem w tym, że jeśli ktoś inny także dostrzeże ten potencjał, może naszą ofertę przebić.

Jeśli – tak jak ja – jesteś początkującym „inwestorem”, zwróć też uwagę na organizatora aukcji. W internecie znajdziemy aplikacje aukcyjne, w tym najpopularniejszą – OneBid. A tam, w jednym miejscu, aukcje organizowane przez najróżniejsze domy aukcyjne i galerie. Praktycznie każdego dnia organizowana jest jakaś aukcja, a czasem nawet dwie.

Niestety, jakość wystawianych prac nie wszędzie będzie równie dobrze „rokująca inwestycyjnie”. Jak więc dokonać selekcji? Według mnie, szczególnie na początku, lepiej brać udziału w aukcjach organizowanych przez renomowane domy aukcyjne, nawet jeśli ich ceny będą trochę wyższe. Zakładam jednak (a przynajmniej mam nadzieję), że wystawiane tam prace przechodzą ostrzejszą selekcję, więc zakupy będą obarczone mniejszych ryzykiem.

Wreszcie – obrazy możemy kupować również na stronach internetowych artystów! Niektórzy z młodych twórców prowadzą swoje prywatne galerie internetowe, a wystawiane tam prace czasem (nie zawsze) można kupić w cenach niedostępnych w galeriach. Jeśli więc upatrzyłeś sobie pracę młodego malarza lub malarki, sprawdź, czy podobnego dzieła nie znajdziesz w lepszej cenie na stronie tegoż artysty. A może znajdziesz tam nowy, świetny obraz, którego jeszcze nie zdążył zaproponować galerii?

Skąd czerpać wiedzę o rynku sztuki?

Nie da się ukryć, że aby na dobre zorientować się w rynku sztuki, trzeba stale pogłębiać swoją wiedzę. To nie jest temat na jeden weekend. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Poza tym, że warto odwiedzać wystawy i galerie, z pomocą przychodzi nam także internet.

Dla mnie kopalnią wiedzy jest wspomniana aplikacja OneBid. Można tam znaleźć informacje o artystach oraz o cenach ich prac w zakończonych aukcjach oraz w aktualnych ofertach galerii. Poza tym nawet, jeśli jeszcze nie jesteś gotowy/gotowa na zakup pierwszego dzieła sztuki, możesz uczestniczyć (on-line) w aukcjach na żywo i obserwować, jakie dzieła „się sprzedają” i w jakich cenach. Uwaga! To wciąga!

Przygotowując się do zakupu pierwszego obrazu, a zarazem do napisania tego tekstu, zajrzałem też na wiele stron internetowych galerii takich jako Desa, Agra-Art i innych. Tam także znajdziemy wiele informacji o artystach i ich pracach.

Poza tym polecam:

I to by było na tyle!

Po wnikliwej analizie i kilku słabo przespanych nocach, w końcu wybrałem „swoją pierwszą artystkę z potencjałem” i wziąłem udział w aukcji Młodej Sztuki.

Niestety, moja oferta została przebita o kilkaset złotych, więc…

czekam na kolejne aukcje 🙂