Zgodnie z dyrektywą Omnibus obowiązek informowania o najniższej cenie przed zastosowaniem promocji odnosi się tylko do produktów rozumianych jako towary handlowe. Jednak polski ustawodawca poszedł dalej niż wymaga Unia Europejska!

Politycy często ostatnio deklarują, że nie będą działać pod dyktando Unii i spełniać jej wymogów dotyczących np. praworządności. Gdy jednak można choć trochę „dokopać” przedsiębiorcom, wówczas robią nawet więcej, niż Unia wymaga. Przykładem może być choćby dyrektywa Omnibus.

Z jednej strony chroni ona konsumentów i obiecuje im przejrzystość cenową. Z drugiej jednak – narzuca nowe, uciążliwe obowiązki  przedsiębiorcom i robi to w sposób tak chaotyczny, że nawet zakładając najlepszą wolę, trudno spełnić wszystkie wymagania.

Zasada domniemanej nieuczciwości?

Niedawny komunikat UOKIK wskazuje, że nawet platformy e-commerce takie jak Allegro, które dotychczas bardzo dbały o zgodność ze wszelkimi przepisami, nie do końca spełniają wymogi związane z informowaniem o cenie sprzed promocji.

Okazuje się np. że treść takiej informacji musi być słowo w słowo identyczna z zapisem ustawowym. Jakiekolwiek skróty, czy próby estetycznej prezentacji coraz bardziej rozbudowanych informacji o cenach mogą zostać uznane za chęć ukrywania informacji.

W mojej opinii jest to wyraz nadgorliwości Urzędu. Zasada, że „konsument ma zawsze rację”, zostaje podniesiona do potęgi entej i prowadzi do coraz bardziej absurdalnych interpretacji, zgodnie z którymi przedsiębiorcy niejako z urzędu przypisuje się złą wolę. Ale oczywiście nie ja jestem w tej kwestii organem uprawnionym do wiążącej oceny.

Dość więc moich opinii – przejdźmy do odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące usług.

Informowanie o najniższej cenie w firmie usługowej

  • Czy przedsiębiorcy świadczący usługi muszą informować o najniższej cenie sprzed promocji?

Unia tego nie wymaga, ale już polskie przepisy wykonawcze do dyrektywy – tak! Bez względu na to, czy chodzi o usługi świadczone drogą elektroniczną czy stacjonarnie, przy każdej promocji przedsiębiorcy muszą informować o cenach.

Co ważne, informacja taka powinna wskazywać najniższą cenę stosowaną w przeciągu 30 dni przed początkiem obniżki. Jeśli więc promocja rozpoczyna się 1 lutego, to musimy wziąć pod uwagę okres od 2 stycznia do 31 stycznia i wskazać najniższą cenę usługi w tym okresie.  

  • Czy informowanie o najniższej cenie dotyczy także ofert dla przedsiębiorców?

Nie. Chodzi wyłącznie o relacje pomiędzy przedsiębiorcą a konsumentem. Jeśli promocja dotyczy np. szkoleń dla firm, wówczas w ofercie dla przedsiębiorców nie trzeba wskazywać najniższej ceny. Jeśli jednak to samo szkolenie jest dostępne także dla konsumentów, wówczas przy opisie ceny muszą znaleźć się informacje o wcześniejszej cenie.

  • Czy informowanie o cenie dotyczy także usług, na które nie obowiązuje promocja?

Nie. Przepisy odnoszą się wyłącznie do informowania o cenach promocyjnych. Oznacza to, że ceny – nawet dla konsumentów – można podwyższać i obniżać bez konieczności zamieszczania dodatkowych informacji, dopóki nie informujemy, że jest to cena okazyjna czy promocyjna. Nie ma przy tym znaczenia, w jaki sposób nazwiemy taką obniżkę.

  • Czy cenę przed promocją trzeba podawać także w reklamach?

Tak. Jeśli reklama dotyczy promocji, wówczas przepisy dotyczące informowania o najniższej cenie także obowiązują. Nie ma przy tym znaczenia, czy jest to reklama telewizyjna, radiowa, prasowa czy internetowa.

  • Jaka kara grozi za naruszenia w zakresie informowania o najniższej cenie?

Naruszenie przepisów o podawaniu cen zagrożone jest karą finansową do 20 tys. zł, przy czym warto zaznaczyć, że jest to górna granica. Przy ustalaniu wysokości kary brana będzie pod uwagą m.in. skala działalności firmy. Można więc zakładać, że małe firmy będą traktowane łagodniej niż duże sieci handlowe lub platformy e-commerce.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę także zapisy dotyczące recydywy. Przedsiębiorcy, u których uchybienie zostanie stwierdzone co najmniej trzykrotnie w okresie 12 miesięcy, mogą spodziewać się kary nawet do 40 tys. zł.

Z pewnością więc nowych przepisów – bez względu na to, czy nam się podobają, czy nie – nie opłaca się lekceważyć.