Czy tani urlop za granicą może kosztować mniej niż tanie wakacje w Polsce? Szczerze? Mam spore wątpliwości. Wiem jednak, jak wiele można zaoszczędzić na zagranicznym wyjeździe, porządnie się do niego przygotowując. Poniżej opisuje  sposoby, z których większość sprawdziłem osobiście.

Kiedy przygotowuję ten wpis, na ulicach leży śnieg. Kto by więc myślał – w takich okolicznościach przyrody – o letnich wakacjach? No właśnie… Ja myślę. I już drugi rok z rzędu planuję swój urlop (podkreślę – odbywany w miesiącach ciepłych) w styczniu. Sądzę, że w naszej rodzinie stanie się to małą tradycją. Dlaczego? Ponieważ po raz kolejny przekonujemy się, że właśnie na początku roku najłatwiej jest znaleźć atrakcyjne oferty na bilety lotnicze, czy też zakwaterowanie w dobrej relacji jakości do ceny. Jestem pewien, że za miesiąc czy dwa najlepszych ofert już nie będzie.

Ba!, niektórzy twierdzą, że już teraz jest za późno. My (tzn. ja i żona) lubimy organizować swoje wyjazdy sami, ale dla osób, które wolą „all inclusive” z biurem podróży, najfajniejsze oferty na kolejny rok pojawiają się pomiędzy październikiem starego roku a styczniem nowego. W gruncie rzeczy to nie „last minute” opłaca się najbardziej, ale „first minute”.

Ponieważ jestem świeżo po zarezerwowaniu lotów i noclegów, postanowiłem, że „na gorąco” zbiorę swoje doświadczenia i przemyślenia w jednym wpisie, abyście i Wy mogli z nich skorzystać. Zupełnym przypadkiem uzbierało się równo 10 punktów, a więc śmiało mógłbym to nazwać Dekalogiem Oszczędnego Turysty. Z góry jednak zastrzegam – ta lista nie jest wyczerpująca i być może nie jest uniwersalna. Sam musisz sprawdzić, czy jest dobra również dla Ciebie.

 

  1. Szukaj jak najwcześniej

O pierwszym przykazaniu właściwie już wspomniałem. Wakacyjnych ofert nie szukaj na ostatnią chwilę, ponieważ im bliżej sezonu urlopowego, tym wyższe ceny i mniej wolnych miejsc.

Na początku roku hotel lub osoba wynajmująca apartament nie wie jeszcze, czy zbliżający się sezon będzie dla niej dobry i wtedy  jest bardziej skłonna zgodzić się na niższe ceny. Gdy jednak kalendarz rezerwacji coraz bardziej się zapełnia, wynajmujący tracą motywację do obniżania cen. Gdy są już przekonani, że w zbliżającym się sezonie sprzedadzą wszystko, mogą podwyższać ceny, a na pewno nie będą chętni do ich obniżania.

I druga sprawa – im bliżej lata, tym gwałtowniej spada liczba miejsc fajnych i tanich. To szczególnie ważne, jeśli chcesz wynająć miejsce (pokój lub apartament) od osoby prywatnej. To nie hotel, który ma do zagospodarowania 100 pokoi. Niektóre apartamenty już teraz mają obłożenie na większą część lipca i sierpnia. Przy czym na razie jeszcze ofert jest na tyle dużo, że na pewno coś znajdziesz, bez nerwówki i bez pośpiechu. W kwietniu lub w maju możesz natomiast poczuć już większą presję, by brać „cokolwiek”, co się nawinie – a to spowoduje pewnie niepotrzebny stres i może Cię skłonić do wyboru, z którego nie będziesz zadowolony.

Od czego zacząć? Ja zaczynam od przeglądania portali i powiązanych z nimi aplikacji, takich jak fly4free, czy Wakacyjnipiraci. Ustawiam też sobie powiadomienia z interesującymi mnie kierunkami. Jeśli chcesz polować na tanie bilety lotnicze, zainstaluj sobie na telefonie aplikację Momondo. To właśnie z jej powodu skusiłem się w tym roku na szybką rezerwację biletów, choć ostatecznie zakupu dokonałem bezpośrednio na stronie linii lotniczych.

 

  1. Bądź elastyczny

Możliwe, że od dawna marzysz o tym, by wybrać się w jakieś miejsce, a podróż możesz zaplanować tylko w konkretnym terminie. Jeśli tak, ok – odpuść sobie ten punkt.

Bardzo często bywa jednak tak, że na początku nie mamy sprecyzowanego terminu podróży, ani nawet kraju, w którym chcemy spędzić urlop. Na im większą elastyczność możesz sobie pozwolić, tym korzystniejsze to będzie dla Twojej kieszeni.

Możesz np. wyszukiwać tanie bilety lotnicze i na tej podstawie planować resztę. Trafi Ci się lot do Portugali w super cenie? Bierz bilety, póki są i wokół tego planuj całą resztę. Jest mega promocja na loty do Chorwacji? Też dobrze! Niech więc będzie Chorwacja. Jeśli chcesz zaoszczędzić, zachęcam, abyś zaczynał raczej od poszukiwania taniego transportu niż tanich noclegów. Może się okazać, że znajdziesz i zarezerwujesz tani hotel, ale żeby się w nim znaleźć w wybranym terminie, będziesz musiał sporo przepłacić za bilety lotnicze, które akurat w tych dniach mogą okazać się droższe.

Z moich obserwacji wynika, że najtaniej kosztują loty poniedziałkowe, ale za każdym razem trzeba to sprawdzić. Dobrze, gdy linia lotnicza (lub pośrednik) prezentuje na swojej stronie kalendarz z cenami biletów (tak jest np. na Norwegian Air). Na tej podstawie bez trudu wybierzesz najbardziej opłacalny wariant podróży. Np. zobaczysz jak na dłoni, że w sierpniu najtańszy bilet do miejsca X kupisz np. 10 sierpnia, a powrót najtaniej będzie Cię kosztował np. 8 dni później.

Chyba nie muszę dodawać – no dobrze, jednak to zrobię – że bardzo dużo możesz zaoszczędzić, jeśli na urlop zdecydujesz się poza sezonem. Maj, czerwiec i wrzesień to ulubione terminy oszczędnych turystów. Pogoda na południu Europy kusi w tym czasie przyjemnym słońcem, chociaż jeszcze/już bez upałów, tłok jest mniejszy, a ceny noclegów mogą być niższe nawet o 70 procent! To nie żart. Rok temu, w maju, zapłaciłem w Hiszpanii 1200 zł za apartament, który w sierpniu kosztowałby ponad 4000 zł.

 

  1. Korzystaj z porównywarek ofert

Szukając tanich biletów lotniczych, nie możesz pominąć  porównywarek. Warto skorzystać z kilku, ponieważ zdarza się, że wyniki uzyskane np. w Skyscanner mogą różnić się od tych z eSky. Ale uwaga! Może się też okazać, że jeszcze tańszą ofertę znajdziesz bezpośrednio na stronie przewoźnika, dlatego zachęcam, abyś cenę na lot w danym terminie sprawdził w kilku miejscach.

W przypadku noclegów, do niedawna byłem fanem Booking.com. Właściwie nadal to tam sprawdzam w pierwszej kolejności, ile kosztują noclegi w danej lokalizacji. Fakty są jednak takie, że dopóki moje dziecko miało mniej niż 3 lata, często było kwaterowane bezpłatnie i wówczas Booking.com miał dla naszej rodziny dobre oferty. Natomiast po ukończeniu przez Olafa trzeciego roku życia, ceny ofert dla nas skoczyły w górę o 1/3, ponieważ do zakwaterowania mamy już nie dwie, a trzy osoby. Nie oznacza to oczywiście, że Booking.com ma słabe oferty, ale że każdy musi samodzielnie znaleźć dla siebie najlepszą opcję.

W tym roku intensywnie eksplorowałem Airbnb oraz Wimdu. Przyznam, że drugi z tych serwisów podoba mi się dużo bardziej, ale cóż – Airbnb jest obecnie liderem, ma więc najwięcej sensownych ofert i ostatecznie to on „wygrał” w tym roku nasze pieniądze. W sieci pojawiło się też w ostatnich latach kilka innych portali z pokojami i apartamentami do wynajęcia, ale po pierwsze – nie wszystkie wzbudziły moje zaufanie, a po drugie, przekopywanie się przez dwa pierwsze serwisy wyczerpało mnie na tyle, że inne potraktowałem jedynie porównawczo (choćby po to, by mieć pewność, że nie przepłacam). Jeśli natomiast jesteś zdecydowany na nocleg w typowym hotelu, warto wziąć pod uwagę również oferty z serwisu HRS.

 

 

  1. Wynajmuj apartamenty

I tak doszliśmy do kwestii bardziej szczegółowych, a przy tym mniej oczywistych. Z moich doświadczeń wynika jednoznacznie: apartament jest lepszy niż pokój hotelowy, a niekoniecznie droższy. Pisząc „apartament”, zazwyczaj mam na myśli po prostu mieszkanie do wynajęcia, a rzadziej pokój w tzw. „aparthotelu”, czyli hotelu, w którym pokoje mają własną kuchnię, łazienkę oraz sypialnie oddzieloną od pokoju dziennego. Nie mam tu natomiast na myśli apartamentów w luksusowych hotelach.

Apartament – który z powodzeniem wynajmiesz właśnie w Airbnb lub Wimdu – może kosztować podobnie jak skromny pokój w hotelu lub nawet w hostelu. Ale nawet jeśli zapłacisz trochę więcej, zyskasz coś bardzo ważnego – mianowicie, kuchnię, zazwyczaj nieźle wyposażoną. To ważna informacja dla oszczędnych. Jeśli podczas urlopu dysponujesz własną kuchnią, mniej wydasz na jedzenie „na mieście”. Teoretycznie możesz sam zadbać o śniadania, obiady i kolacje. A taka oszczędność z powodzeniem  zrekompensuje Ci nieco wyższą cenę.

Oczywiście nie każdy będzie miał ochotę gotować na wakacjach. My robimy tak, że obfite obiady zjadamy na mieście, poznając przy okazji koloryt lokalnej kuchni (warto też spróbować miejscowych deserów), ale o śniadania i kolacje przeważnie troszczymy się sami. Robienie codziennych zakupów w miejscowych sklepach również jest dla nas rodzajem turystycznej atrakcji. Myślę, że szczególnie w przypadku rodzin z dziećmi, apartament stanowi najlepsze możliwe rozwiązanie.

Dodam, że z apartamentów korzystamy tak za granicą, jak i w Polsce. Niedogodność z jaką należy się w takiej sytuacji liczyć jest taka, że prywatne mieszkania na wynajem często zlokalizowane są na osiedlach mieszkaniowych – zdarza się, że daleko od turystycznych atrakcji (sporo takich ofert znalazłem w Wimdu). Zazwyczaj jednak są one dobrze skomunikowane z centrum miasta. Poza tym, jeśli będziemy mogli pozwolić sobie na nocleg w nieturystycznej dzielnicy danej miejscowości, mamy dużą szansę znaleźć nowocześnie urządzone mieszkanie w naprawdę dobrej cenie. Np. w Barcelonie można wynająć w miarę nowe mieszkanie z klimatyzacją w Badalonie (miasto zrośnięte z Barceloną niczym Sopot z Gdańskiem) w cenie takiej, jak najskromniejszy apartament w samej Barcelonie w starym i zaniedbanym budynku.

 

  1. Zamów konto walutowe z kartą płatniczą

Tutaj dopiero się uczę. Konto walutowe zakładam dopiero teraz, gdy kolejny raz z mojego zwykłego, złotówkowego ROR-u zniknęło kilkadziesiąt złotych pobrane przez bank z racji przewalutowania i prowizji. Jeśli nie chcesz tracić pieniędzy podczas rezerwacji biletów lotniczych (np. w Ryanair), rezerwacji noclegów czy transportu, załóż konto walutowe, przelej na nie odpowiednią kwotę, a następnie dokonuj transakcji w euro lub dolarach.

Najlepiej zamów też kartę płatniczą. Następnie przelej środki przeznaczone na urlop właśnie na konto walutowe i będąc za granicą, staraj się płacić kartą gdzie tylko się da. Zaoszczędzisz w ten sposób 3-6% prowizji na każdej transakcji oraz dodatkowo na kosztach przewalutowania, a przy tym nie będziesz musiał nosić ze sobą dużej gotówki. A pamiętaj, że to na nią, a nie na karty, poluje większość kieszonkowców.

I jeszcze jeden plus. Wyobraźmy sobie czarny scenariusz: ukradziono Ci kartę do konta walutowego, a złodziejowi udało się opróżnić konto. Wtedy jednak stracisz co najwyżej te pieniądze, które przelałeś z myślą o wakacjach. W przypadku utraty zwykłej karty, szczególnie powiązanej z saldem debetowym, stracić mógłbyś znacznie więcej…

Zwykłą kartę także weź ze sobą na wakacje, nie noś jej jednak przy sobie w trakcie zwiedzania czy imprezowania. Zostaw ją w hotelu, dobrze ukrywając w jakimś nieoczywistym miejscu, gdzie trudno ją będzie znaleźć nawet komuś, kto włamałby się do Twojego pokoju. W przypadku noclegów w hotelu, można skorzystać z hotelowego sejfu.

Karta walutowa przyda Ci się nie tylko podczas wakacji, ale także na co dzień, choćby w przypadku, gdyby naszła Cię ochota na zakupy w zagranicznym sklepie internetowym.

Dla osób płacących walutą okazjonalnie, najlepsza byłaby karta typu prepaid, zasilana w razie potrzeby. Niestety, karty tego typu zostały w większości wycofane z obiegu. Do niedawna ciekawe rozwiązanie (kartę bez konta bankowego) oferował kantor internetowy Cinkciarz.pl, ale właśnie uzyskałem informację, że aktualnie karty nie są wydawane (i nie wiadomo czy będą).

Ostatecznie więc skorzystałem z oferty Kantoru Walutowego Alior Banku, gdzie poza dobrymi warunkami dotyczącymi konta i samej karty (brak opłat, jeśli korzystam z karty choćby raz na pół roku), zyskać mogę na wymianie walut w korzystnej cenie (na tle tradycyjnych kursów bankowych). Jeśli Ty także chciałbyś założyć tam konto, możesz wpisać kod promocyjny: NWBRMFFLR42E.

Jeśli na wymianę walut możesz sobie pozwolić z wyprzedzeniem, zrób to w kwietniu. Historycznie, w ostatnich latach właśnie w kwietniu kurs euro notował wyraźne spadki.