Michał Szafrański to bloger, który sławę (tak, sławę!) zdobył przede wszystkim dzięki niespotykanej w Polsce transparentności. Czy z doświadczeń, które opisał w książce Zaufanie, czyli waluta przyszłości wynika coś, co może być inspiracją dla przedsiębiorców takich jak ja, czy Ty? Uważam, że tak.

Przyznaję, że sięgając po tę książkę trochę się obawiałem, czy znajdę w niej coś, czego jeszcze nie wiem. Blog Michała Szafrańskiego – Jak oszczędzać pieniądze? – czytuję (a ostatnio częściej słucham w formie podcastów) prawie od początku jego istnienia. A przecież jeśli zagłębimy się w teksty Michała, wyczytać możemy (i to wcale nie między wierszami) wiele szczegółów na temat zarówno jego codziennego życia, jak i np. konkretnych zarobków.

Zresztą, sądzę, że właśnie ta transparentność w największym stopniu pomogła Michałowi zdobyć popularność. Był on bodajże pierwszym blogerem w Polsce, który ujawniał większość swoich zarobków i wydatków, czym z kolei zaskarbił sobie szacunek, zaufanie i sympatię błyskawicznie rozrastającej się rzeszy czytelników.

Autobiografia solopreneura

Fakt – wiele informacji z tej książki już znałem. Wiedziałem co nieco o wcześniejszej karierze Michała w IT, wiedziałem o wypadku, maratonie i o późniejszej przyjaźni z Patem Flynnem, wiedziałem także, jak doskonale sprzedała się wydana w formie self-publishingu książka Finansowy ninja. A jednak, Zaufanie pochłonąłem niczym świetną powieść. Dlaczego? Może dlatego, że łatwo mi było zidentyfikować się z bohaterem, a więc poczuć więź z kimś, kto sam sobie wybrał los „solopreneura”.

Solopreneur to samodzielny przedsiębiorca, który wcale nie stawia sobie za cel zwiększania skali swojego biznesu, a przynajmniej nie za wszelką cenę. Jego celem nie jest to, by mieć jak największą firmę i zatrudniać tysiące pracowników. Owszem, zależy mu na tym, by zwiększać przychody, ale to zupełnie co innego niż nieustanne powiększanie struktur i zasobów.

Przykład Michała świetnie pokazuje, że da się dobrze zarabiać nawet w pojedynkę, bez kłopotliwego zarządzania „zakładem pracy”. Zresztą, okazało się, że jedną z ulubionych książek autora Zaufania jest również moja ulubiona pozycja – Niskobudżetowy Startup, w której Chris Guillebeau promuje właśnie taką ideę jednoosobowych biznesów (tutaj mój tekst o książce).

8 przykazań dla przedsiębiorców i blogerów

Książka Michała Szafrańskiego liczy ponad 400 stron, nie podejmę się więc nawet jej streszczenia. Zamiast tego wynotowałem kilka refleksji, jakie mam po tej lekturze – przede wszystkim tych, które mogą zaciekawić innych przedsiębiorców lub osoby zamierzające prowadzić własny biznes.

 

Poznajcie więc 8 przykazań Szafrańskiego dla przedsiębiorców*

 

  1. Wysoko wyceniaj swoją pracę

To dla mnie osobiście najważniejszy i najbardziej rezonujący wniosek z tej lektury. Zresztą, myślę, że podobną refleksję będzie miało wielu innych czytelników – szczególnie przedsiębiorców świadczących usługi.

Bardzo często to, co robimy, wyceniamy zbyt nisko, czy to kierując się średnią rynkową, czy to chcąc wyróżnić się z masy konkurentów właśnie za pomocą atrakcyjnej ceny. Dla przeciwwagi, uważam, że w wielu sytuacjach ceny Michała były zbyt wysokie (względem bardziej typowych wartości rynkowych). A jednak, udawało mu się pozyskać do swoich projektów bardzo dobrych i zaangażowanych partnerów, a ostateczne wyniki finansowe jego działań można uznać za spektakularne.

Wniosek? Traktuj poważnie to, co robisz i wyceniaj to tak, by kalkulacja odzwierciedlała wartość, jaką może dać klientowi Twoja oferta. Jeśli masz dobry produkt, staraj się raczej udowodnić, że jego cena (nawet wysoka) jest uzasadniona, niż zbyt pochopnie ulegać presji i obniżać cenę.

Podejrzewam, że umiejętność wysokiego wyceniania swojej pracy stanowi jeden z filarów sukcesu Michała Szafrańskiego. Oczekiwania finansowe autora Zaufania właściwie od początku prowadzenia bloga były wysokie, a jednak konsekwentnie się ich trzymał (czy też, będąc bardziej precyzyjnym: wciąż je zwiększał). Tymczasem inni przedsiębiorcy często albo startują ze zbyt niskiego pułapu, albo zbyt łatwo obniżają swoje stawki.

 

  1. Planuj daleko wprzód

Sukcesy nie przychodzą same. Nie rodzą się też w ferworze codziennej „bieżączki”. Aby coś osiągnąć, musisz to wcześniej zaplanować, a więc usiąść w ciszy i spokoju nad kartką papieru, zapisać swoje pomysły, a później jeszcze rozpisać je w czasie, dzieląc na poszczególne kroki.

Ustal sam ze sobą, gdzie zamierzasz być za rok, 3 lata, 5 lat. Kojarzy Ci się to z pytaniami z rozmowy rekrutacyjnej? Mi także! Ale przykład Michała pokazuje, że robiąc w ten sposób, da się wykreować całkiem świetlaną przyszłość. 

Co ważne, żadnych planów nie powinieneś pozostawiać wyłącznie w głowie. Niby banał, ale wart podkreślenia, ponieważ zapisując, aktywnie pracujesz z pomysłem, utrwalasz go i w końcu masz coś, do czego później będziesz mógł wrócić. To nie wyklucza elastyczności (plany tak już mają, że nie da się ich trzymać w sposób bezwzględny), ale generalnie postaraj się być im wierny. I nie rezygnuj, nawet wtedy, gdy wykonanie czegoś zajmie Ci znacznie więcej czasu niż planowałeś.

 

  1. Wychodź z inicjatywą

Bez względu na to, czy jesteś blogerem czy przedsiębiorcą, inicjatywa powinna być po Twojej stronie. I nie chodzi o to, że klient nigdy nie przyjdzie do Ciebie sam. Przyjdzie. Problem w tym, że nawet jeśli to on odezwie się pierwszy, nie będzie wcale miał pewności, co dobrego możesz mu dać. To do Ciebie należy zaskoczenie go, zaproponowanie czegoś, czego może nawet nie brał pod uwagę.

Pomyśl o takich możliwościach współpracy, które wykroczą poza to, o co zapytał klient w swoim pierwszym zapytaniu. A przede wszystkim, sam szukaj takich firm, które będą pasowały do Twoich pomysłów – z korzyścią zarówno dla potencjalnego klienta, jak i dla Ciebie.

Michał Szafrański tak właśnie robił. Sponsorami jego projektów często były duże firmy, ale to nie one zgłaszały się do niego jako pierwsze. Bardzo często to on sam szukał sposobów na dotarcie do właściwych osób i „sprzedanie” im swojego pomysłu na współpracę.

 

  1. Porywaj się na to, co niemożliwe

Najbardziej spektakularny przykład tego, że czasem rzeczywistość da się nagiąć tak mocno, że niemożliwe stanie się możliwe, to ukończenie przez Michała maratonu. Przebiegł go, chociaż niedługo wcześniej lekarze wątpili, czy kiedykolwiek będzie jeszcze chodził. Ten przykład zapada w pamięć bardziej niż inne, ale tak naprawdę pasuje do wielu sytuacji z życia Michała, który okazuje się człowiekiem niezwykle zmotywowanym (żeby nie powiedzieć – zdeterminowanym) do osiągania wyznaczonych sobie celów. Te cele zawsze były bardzo ambitne.

Już samo postanowienie, by zrezygnować z dyrektorskiego etatu i żyć na co najmniej równie wysokim poziomie, utrzymując się z blogowania, mogło wydać się szaleństwem. Tym bardziej, że jeszcze kilka lat temu z blogów utrzymywała się – co najwyżej – garstka osób w Polsce. Plan, by zarabiać 200 tys. zł rocznie z blogowania? Kolejne szaleństwo. Ale cel został osiągnięty. Plan, by samodzielnie wydaną książkę uczynić bestsellerem, podczas gdy w Polsce książki renomowanych wydawnictw zazwyczaj osiągają średnią 3 tys. egzemplarzy? Fakty są takie, że w styczniu 2018 roku sprzedaż Finansowego ninjy przekroczyła liczbę 55.646 sprzedanych książek.

Michał porywa się na to, co wydaje się niemożliwe, ale dzięki temu, że wierzy w swoje pomysły, planuje je, a następnie konsekwentnie dąży do ich realizacji, osiąga więcej niż ci, którzy obierają dla siebie skromniejsze (pozornie bardziej realne) cele.

 

  1. Nie toleruj bylejakości w tym, co robisz

Powyższe przykazania byłyby niepełne bez tego „szczegółu”. Jedną sprawą jest wyznaczanie sobie ambitnych celów, drugą konsekwentne trzymanie się wyznaczonego kierunku. Nie mniej ważne jest jednak także to, aby dbać o najwyższą jakość tego, co robimy.

U Michała tę jakość widać chociażby w długich i merytorycznych wpisach, w dopracowanych (także pod względem technicznym) podcastach, w jakości wydawanych książek.

Łyżką dziegciu w tej beczce miodu niech będzie moje przypuszczenie, że Michał jest prawdopodobnie perfekcjonistą (czasem przesadnym) i osobą, która stara się kontrolować każdy aspekt tego, co robi. Według mnie takie podejście, poza zaletami, ma również wiele wad, dlatego podejrzewam, że tak jak i mnie, również Michałowi mogłaby przydać się TA książka 🙂 . Michale, polecam!

 

  1. Rób tylko to, do czego jesteś przekonany

Nie podejmuj się współprac, których mógłbyś później żałować. Nie zgadzaj się na projekty, których musiałbyś się kiedyś wstydzić. Nie rób czegoś, pod czym nie mógłbyś z przekonaniem podpisać się imieniem i nazwiskiem. Twarz masz tylko jedną, nie rozdrabniaj się więc na sprawy, przez które mógłbyś ją stracić.

 

  1. Wykorzystuj kontakty, które masz

Jeśli znasz kogoś, kto może Ci pomóc w dotarciu do osoby, dzięki której Twój projekt będzie można łatwiej zrealizować, nie obawiaj się spróbować. Jeśli chcesz się z kimś skontaktować, napisz do niego maila lub zadzwoń, nawet jeśli jesteś dla niego obcą osobą. Nie bój się, że Twój pomysł na współpracę zostanie wyśmiany, nawet jeśli rozmawiasz z kimś, kto osiągnął znacznie więcej niż Ty.

Tak naprawdę w większości sytuacji będziesz mógł liczyć na wysłuchanie i zrozumienie. Oczywiście nie każdy pomysł uda się zrealizować, nie każdy odpowie na Twoją wyciągniętą dłoń, ale summa summarum może się okazać, że na świecie jest znacznie więcej osób gotowych Ci pomóc, niż kiedykolwiek przypuszczałeś. Michał przekonał się o tym wielokrotnie.

 

  1. Dbaj o relacje

To właściwie sedno tej książki wyrażone już w samym tytule. Michał Szafrański nie osiągnąłby tak wiele, gdyby nie otrzymał od swoich czytelników i słuchaczy dużego kredytu zaufania. Pieniądze, które zarobił są efektem pozytywnych relacji (także tych wirtualnych) z innymi ludźmi. To na relacjach opiera się jego biznes, jego blog i jego podcast.

Z drugiej strony, nie chodzi tu wcale o wyrachowane, cyniczne próby wzbudzenia zaufania w celu wyłudzenia pieniędzy. Chodzi o podejście przeciwne. Czyń dobro, dawaj wartość, staraj się robić coś najlepiej jak potrafisz, jak najczęściej działaj bezinteresownie, nie zastanawiaj się nad tym, czy dostaniesz coś w zamian. Dobro, które dajesz innym, zazwyczaj wróci do Ciebie z nawiązką. Ale nawet gdyby miało nie wrócić, to i tak lepiej mieć poczucie przyzwoitości i satysfakcję z robienia dobrych rzeczy, niż wrażenie, że nasz wysiłek nie miał żadnego sensu dla innych ludzi, że niczego dobrego im nie daliśmy.

  1. Promuj to, co robisz

Wokół Finansowego ninjy Michał Szafrański zrobił wiele PR-owego szumu. Sam wychodził do mediów, do innych blogerów, rozsyłał informacje prasowe, udzielał wywiadów, przekonywał, że jego książka jest czymś, o czym powinno być głośno.

Myślę, że jego działania promocyjne nie byłyby tak nośne i tak skuteczne, gdyby nie pozostałe przykazania. Tzn. najpierw potrzebna jest wiara w to, że to, co robimy jest naprawdę wyjątkowe i unikalne. Potem trzeba wykonać ogrom pracy, który sprawi, że nasz produkt faktycznie wyróżni się na rynku – będzie taki, jak zakładaliśmy.

I po trzecie – z tej wiary i z jakości bierze się siła, by przekonywać innych (dziennikarzy, blogerów, czytelników), że naprawdę mają przed sobą coś, czego jeszcze nie było. Bez tego przekonania zabrakłoby autentyczności, zapał wydawałby się sztuczny, a bez iskier w oczach i w głosie, nie byłoby też zaufania.

Ostatecznie więc chodzi właśnie o to. O autentyczność i o zaufanie. O to, że – może wbrew obiegowym opiniom – współcześnie ludzie najchętniej płacą nie za to, co powierzchowne i stworzone dla szybkiego zysku, ale za to, za czym stoją głębokie wartości, mądre przekonania i nie anonimowe marki, a ludzie z krwi i kości.

Czy już wiesz, co to oznacza dla Twojego biznesu?

Jeśli tak – daj znać w komentarzu.

*opracowanie własne – w książce nie ma żadnych gotowych przykazań 😉

 

Spodobał Ci się ten wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to