Koniec kadencji coraz bliżej, inflacja coraz większa, a polityka demograficzna nie przynosi spodziewanych rezultatów. Co więc zrobić? Obiecać dodatkowe pieniądze polskim rodzinom!
Nowy plan rządu to iloraz rodzinny, a więc ulga podatkowa proporcjonalna do liczby dzieci.
Łapać elektorat
W czasie X Zjazdu Dużych Rodzin minister rodziny Marlena Maląg zapowiedziała wprowadzenie ulgi podatkowej proporcjonalnej do liczby dzieci. Terminu oczywiście nie podała. Podobno rozwiązanie jest już przeliczone i rząd wie, ile będzie kosztować. Jak stwierdziła Pani minister wdrożenie wymaga jednak przygotowania wielu mechanizmów.
Pomysł popiera również minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk. Uważa on, że docelowo rodzice powinni rozliczać się z dziećmi. Jak wyjaśnił, jeśli np. mamy pięcioro dzieci, to dochód dzielimy na siedem i od tego płacimy podatki. Dodał, że takie rozwiązanie nie jest możliwe do natychmiastowego osiągnięcia i trzeba do niego zmierzać małymi krokami. Żadnego rządu nie stać, aby z roku na rok, takie rozwiązanie wprowadzić.
Minister Bortniczuk kładzie nacisk na kwotę wolną od podatku. Podkreśla, że musi być ona uzależniona od faktycznej liczby osób w rodzinie. Czyli dochodu nie przeliczamy tylko na dwoje rodziców, ale na rodziców plus dzieci. I tak np. w czteroosobowej rodzinie mielibyśmy kwotę wolną od podatku w wysokości 120 tys. zł (zakładając, że 30 tys zł na osobę by pozostało).
Fiasko programu demograficznego rządu
Pewnie wszyscy widzieliśmy billboardy „Gdzie te dzieci?”. Okazuje się, o zgrozo, że rozdawnictwo w postaci chociażby programu 500+ nie przełożyło się na wzrost dzietności! A do tego jeszcze jak na złość inflacja, ubożenie społeczeństwa, wzrost cen gazu, prądu, ogrzewania.
Coraz trudniej o elektorat…A miały nim przecież być polskie rodziny, którym coraz trudniej o mieszkania (czyli dla wielu o podstawę, bez której nawet nie zaczynają myśleć o dzieciach). Te rodziny, które mają własne mieszkania, muszą przygotować się na bardzo wysokie raty kredytów. Znów argument przeciw. Skoro dziecko, to i opieka, a o żłobku w wielu miastach, miasteczkach czy wsiach można zapomnieć…
Świadomość narodu również inna niż 50 lat temu, więc nie ma co patrzeć wstecz. Zaostrzenie prawa aborcyjnego, „rejestry ciąż” również wbrew pozorom nie pomagają. A najbardziej znaczące w tym przypadku jest realne pogorszenie się stopy życia, którego coraz mocniej będziemy doświadczać w kolejnych miesiącach. Może z tym należałoby coś zrobić, zamiast brnąć w obietnice i rozdawnictwo?