Czy lubicie uczyć się na własnych błędach? Idę o zakład, że nie! W takim razie mam dla Was inny pomysł – uczcie się na moich. Ten wpis jest dla mnie dość osobisty, ponieważ dzielę się w nim tym, co w dłuższej perspektywie okazuje się moim największym utrapieniem.

Jestem pełen podziwu dla blogerów, którym udało się stworzyć blogowe imperia w ciągu trzech, czterech czy choćby i pięciu lat. To krótki czas, ale są tacy, którym tyle wystarczyło, by stać się wpływowymi influencerami, a przy okazji (?) przekuć blog w dochodowy biznes.

Czy im zazdroszczę? Trochę tak, choć przede wszystkim cieszę się ich sukcesami. Przy okazji jednak zastanawiam się, czy moje blogowanie mogło potoczyć się inaczej. I dochodzę do wniosku, że tak, ale pod warunkiem, że wcześniej nie popełniłbym kilku błędów.

Historia pewnego bloga

Tu potrzebne jest małe wyjaśnienie. Bossblog to blog młody – prowadzę go od roku i na dodatek z różną regularnością. Nie jest to jednak mój pierwszy blog. Wcześniej miałem ich… co najmniej trzy! Mój pierwszy blog powstał na przełomie 2001 i 2002 roku.

W czasach, kiedy go prowadziłem, nie było w ogóle takie pojęcia jak „blogowanie” czy „bloger”, nie mówiąc już o „influencerach” i zasięgach, jakie osiąga wielu współczesnych blogerów. A temat zarabiania na blogu mógłby być co najwyżej tematem na opowiadanie science-fiction.

Ale nie to jest ważne. Dla mnie liczyło się to, że miałem spore grono wiernych czytelników, którzy wchodzili na mój blog specjalnie każdego dnia (niektórzy nawet wiele razy dziennie), w oczekiwaniu na kolejne wpisy. Nie przez Google, nie przez Facebooka (nie było Fejsa!), ale wklepując adres lub wybierając pozycję w ulubionych.

Nie, nie chwalę się. Chcę po prostu pokazać, jak krótkowzrocznie wtedy patrzyłem. Zbudowałem coś, co odniosło pewnego rodzaju sukces. Niech będzie, że maleńki sukcesik. A następnie bez wielkiego żalu skasowałem blog, zaprzepaszczając kilka lat pracy. Hobbystycznej, zabawowej, lekkiej i przyjemnej – to prawda, ale także wymagającej czasu i pewnego rodzaju wysiłku.

Gdybym prowadził tego bloga dalej, rozwijał go w zgodzie ze zmieniającymi się trendami, dziś miałbym szansę być nestorem polskiej blogosfery 😉 . Tak, emerytem niemalże, być może nawet z bardziej lub mniej skromną emeryturą . To tylko gdybanie, ale dziś wykorzystuję je jako pretekst, przykład i zarazem przestrogę – jeśli chcecie osiągać sukcesy (obojętne w jakiej dziedzinie), starajcie się unikać moich błędów.

Błąd pierwszy: NIEKONSEKWENCJA

Pozostańmy przy przykładach z blogerami. Jak to się stało, że niektórzy z nich uczynili ze swoich skromnych pamiętników internetowych poczytne portale? Jak udało im się zgromadzić rzesze wiernych odbiorców? Jak to się stało, że notują setki tysięcy użytkowników w każdym miesiącu?

Na pewno wpływ miało na to wiele czynników – od dobrych pomysłów, przez wstrzelenie się w oczekiwania odbiorców, po pracowitość i zwykły łut szczęścia. Ale to wszystko nie zdałoby się na wiele, gdyby zabrakło tego najważniejszego – konsekwencji.

Możesz powiedzieć: „łatwo być konsekwentnym, gdy widzisz, że Twój blog jest dochodowym biznesem i/lub masz tysiące czytelników”.  Ale zaraz, zaraz… Gdy zaczynasz, nigdy nie masz rzeszy fanów. Bardzo często nie masz wtedy ani jednego czytelnika! Nikt nie subskrybuje Twojego newslettera, nikt nie pozostawia komentarzy, a statystyki odwiedzin jeszcze długo mogą oscylować w okolicy zera. Czy to może mieć w ogóle sens?

Ci blogerzy, którzy są dziś wymieniani w rankingach typu Blog Rank to osoby, które potrafiły konsekwentnie, często dzień po dniu, zajmować się czymś, co wcale nie musiało zakończyć się sukcesem. Nie zapominajmy o tym – większość z nich zaczynała od zupełnego zera!

Te osoby były po prostu konsekwentne. Robiły swoje. Dodawały wpisy. Udoskonalały layout. Próbowały promować swój blog. Poświęcały na to mnóstwo czasu bez pewności, że ich wysiłek przyniesie jakiekolwiek rezultaty. I dlatego właśnie dziś są, gdzie są i brylują na imprezach typu Blog Forum Gdańsk. Z mojej strony wielki szacun. Szacun za konsekwencję, za wytrwałość, szczególnie w tych momentach, gdy wiele innych spraw wydaje się ważniejszych, a mało popularny blog zaczyna uwierać, sprawiając wrażenie czasochłonnej fanaberii.

Niestety, mi tej konsekwencji często brakowało – nie tylko w odniesieniu do blogów. Miałem jakiś pomysł, szybko przechodziłem do realizacji, ale ponieważ byłem zbyt niecierpliwy, zaraz zmieniałem kierunek.

Jeśli jednak w połowie drogi zmieniałem cel, w jaki sposób mogłem osiągnąć jakikolwiek? Jak mogłem dotrzeć do Poznania, skoro będąc pod Łodzią stwierdzałem, iż Poznań jest jeszcze tak daleko, że lepiej będzie jechać do Białegostoku. Pod Białymstokiem decydowałem się na Gdańsk, pod Gdańskiem na Zakopane itd. Oczywiście, gdy faktycznie podróżuję, sytuacja jest prostsza – wiem, ile kilometrów pozostało mi do celu, a na tej podstawie mogę oszacować, ile czasu zajmie mi jego osiągnięcie. A to motywuje do większej wytrwałości.

Gdy zakładam firmę, bloga, wyznaczam inny życiowy cel, trudno jest oszacować czas, po jakim osiągnę sukces (a i samo pojęcie sukcesu jest w wielu przypadkach mało precyzyjne). Niezmiennie jednak okazuje się, że kluczowe pozostają takie elementy jak wytrwałość, cierpliwość i przede wszystkim konsekwencja. Zdecydowanie powinny mieć one mocniejszą pozycję na mojej osobistej mapie wartości.

Błąd drugi: NIEDOCENIANIE OSIĄGNIĘĆ

Teraz już będzie krótko. Jeśli wierzysz w to, co robisz, trudniej jest Ci to porzucić.  Jeśli wierzysz, że to ma sens, będziesz o to walczyć. Jeśli uważasz coś za swoje osiągnięcie, sukces lub za coś, z czym jesteś emocjonalnie związany, nie odpuścisz tak łatwo. Może chodzić o blog, firmę, pracę ale i np. o związek.

Moje wcześniejsze blogi porzucałem, ponieważ nie nadałem im odpowiedniej rangi – nie traktowałem ich dość poważnie. Nie patrzyłem na nie w kategoriach sukcesu. Owszem, lubiłem je, ale nie myślałem o nich jako o osiągnięciach. To błąd!

Gdy obserwuję rozmaitych blogerów, zauważam, że ich podejście jest inne. Wielu z nich np. celebruje rocznice bloga, wyłuskuje sukcesy związane z jego prowadzeniem, traktuje go niczym dzieło życia.

Dlatego moja rada na przyszłość – i dla mnie, i dla Ciebie, jest taka: doceniaj to, co robisz, nawet jeśli nie jest to ważne dla nikogo innego. Doceniaj swój wkład, wysiłek, poświęcony czas. Nie mów, że „to nie ma znaczenia”.

Błąd trzeci: ROZPRASZANIE SIĘ

Inaczej: rozmienianie się na drobne.

Aby z powodzeniem prowadzić bloga, trzeba być w tym konsekwentnym oraz nadać swojemu blogowi ważność w swoich własnych oczach. Ale to nie oznacza, że wszystkie sprawy w życiu powinny być tak samo istotne. Liczy się świadome oddzielenie tego, co ma dla nas znaczenie, od tego, co go nie ma. Jeśli wyrzucimy z naszego życia wszystko to, co jest nieważne, nie będziemy niepotrzebnie tracili czasu i energii.

Ja na przykład bardzo często podejmuję się zbyt wielu spraw w jednym czasie. Mam wiele pomysłów, chcę realizować zbyt wiele projektów, próbuję iść jednocześnie w wielu różnych kierunkach. Zamiast tego, powinien skupić się na tym, co stanowi sedno mojego życia prywatnego oraz mojej działalności gospodarczej. I na tym poprzestać.

W kwestii bloga – powinienem uczciwie ustalić, czy zaliczam go do zbioru elementów z napisem „ważne”, czy wrzucam do worka z napisem „nieistotne”. Ten drugi powinien trafić do kubła na śmieci.

Jeśli uznaję, że blog jest dla mnie ważny, nie powinienem traktować go po macoszemu. A tak się niestety zdarza. Zajmuję się nim po godzinach, spycham na dni wolne od pracy, traktuję mniej poważnie niż inne aktywności zawodowe. Skoro już jednak włączyłem go do wartościowego zbioru, powinienem na poważnie ująć go w planie tygodnia.

Rozpraszanie może się odnosić do rozmaitych spraw i do każdej sfery życia – np. do zbyt wielu zainteresowań czy nawet zbyt wielu kontaktów (i braku czasu na te najcenniejsze).

Rozproszenie to sytuacja, w której zajmujesz się sprawami, na których ci nie zależy i w konsekwencji brakuje ci czasu i sił na te, które mogą prowadzić Cię do sukcesu w wybranej dziedzinie.

3 Warunki Sukcesu

Nie twierdzę, że wyeliminowanie tych trzech błędów stanowi uniwersalną receptę na sukces. Na pewno jednak, jeśli wyeliminujesz je ze swojego życia, ułatwisz sobie osiąganie dowolnych celów.

Jeśli więc na czymś się koncentrujesz:

  • zajmuj się tym konsekwentnie – regularnie i przez długi czas,
  • traktuj to poważnie, doceniając już osiągnięte etapy,
  • zrezygnuj z rzeczy, które Cię rozpraszają, zajmują czas, ale nie przybliżają do celu.

Myślę, że to warunki niezbędne. Konieczne nie tylko do tego, by stworzyć udany blog, ale też by osiągać cele biznesowe i w końcu – spełniać marzenia. Bez tego po prostu się nie da.

Spodobał Ci się ten wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to