O niewielu książkach biznesowych mogę powiedzieć, że były dla mnie przełomowe, że zmieniły coś w moim postrzeganiu rzeczywistości. Jeśli jednak miałbym stworzyć listę ważnych dla mnie książek, Niskobudżetowy startup Chrisa Guillebeau na pewno by się na niej znalazł. I to w pierwszej piątce!

Tytuł tego wpisu jest trochę prowokacyjny – wiele bowiem osób marzy o zarabianiu pieniędzy (najlepiej dużych), choć nie mają żadnych środków. I choć trudno sobie wyobrazić, że można rozpocząć biznes nie mając absolutnie żadnej złotówki czy dolara (bo pieniądze potrzebne będą choćby na trudne do uniknięcia opłaty związane z różnorakimi formalnościami), to jednak osoby, którym świta w głowie myśl o własnej firmie przy niskich nakładach finansowych, nie powinny tej książki przeoczyć.

Chciałbym, aby zwrócili na nią uwagę także ci, którzy już prowadzą własne firmy lub są freelancerami (nie ważne czy formalnie prowadzą działalność, czy podpisują ze zleceniodawcami umowy o dzieło).

Dlaczego? Dlatego, że „Niskobudżetowy startup” niesie ważne przesłanie dla tych wszystkich, którzy stoją na progu biznesowej drogi lub niedawno na nią wstąpili. Mianowicie, autor idzie pod prąd twierdzeniom, z którymi wielokrotnie mogłeś spotkać się w rozmaitych publikacjach, a które wydawały się tak oczywiste, że nawet nie zastanawiałeś się nad ich podważeniem.a

Każdy zakłada firmę po to, aby ją rozwijać – to znaczy po to, by zwiększać przychody, zwiększać zatrudnienie, zwiększać liczbę zamówień, powiększać całą organizację i w końcu stworzyć potężne przedsiębiorstwo, które stanie się liderem rynku w swojej kategorii. Powinieneś więc robić wszystko, aby przyspieszyć ten wzrost. Inwestuj, rozwijaj, powiększaj, bogać się. To takie oczywiste, prawda?

A właśnie, że nie! Guillebeau proponuje zupełnie inny model biznesu.

Autor przekonuje, że wcale nie musisz dążyć do posiadania wielkiej firmy, że ciągłe dążenie do wielkości wcale nie musi być wpisane w DNA Twojego biznesu.

Mało tego, twierdzi, że tworzenie dużej i skomplikowanej organizacji to mało logiczne rozwiązanie. Gdy firma rośnie, trudniej nią sterować. Gdy posiadasz np. sieć sklepów, ciągle musisz ich doglądać. W efekcie, większa firma mocniej uzależnia Cię od siebie niż mała, czyni z Ciebie niewolnika, potęguje stres, a do tego generuje koszty tak duże, że osiągany zysk jest niewspółmierny do wysiłku.

Autor „Niskobudżetowego startupu” mówi – i jest w tym coś kojącego – że wcale nie musisz tworzyć wielkiej organizacji i nie jest to powodem do kompleksów. Możesz mieć małą firmę i celowo utrzymywać jej wielkość na takim poziomie, jaki będzie dla Ciebie odpowiedni. Mało tego – nie musi to skutkować niskimi przychodami. Nawet będąc freelancerem możesz tak zorganizować swój biznes, by zarabiać nie mniej niż wtedy, gdy będziesz członkiem zarządu sporej firmy. Mała firma nie jest bowiem niedorozwiniętą postacią korporacji, ale zupełnie innym tworem – wcale nie gorszym. Różnice nie będą więc polegały na poziomie Twojego życia, ale na jego stylu.

Autor łączy samodzielne prowadzenia biznesu z takimi pojęciami jak wolność i niezależność. Pokazuje na przykładach, jak być przedsiębiorcą, który nie tylko nie rezygnuje ze swoich pasji, ale właśnie na nich zarabia pieniądze. Przedstawia przykłady przedsiębiorców podróżujących, dla których brak własnego biura nie jest problemem, a udogodnieniem, bo dzięki temu mogą prowadzić swoją działalność z dowolnego miejsca na świecie. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było to możliwe, ale dziś internet i urządzenia mobilne dają niesamowite możliwości, z których także Ty możesz skorzystać.

„Moje poczucie sukcesu jako przedsiębiorcy wynika z jakości życia, jakie prowadzę, a nie z ilości zarabianych pieniędzy. To ja posiadam firmę, a nie odwrotnie” – cytat z książki, wypowiedź ankietowanego przedsiębiorcy.

Co ważne, Guillebeau „nie leci” samymi ogólnikami, ale chętnie podaje przykłady, jak można wykorzystać w praktyce przedstawione przez niego założenia. W tej książce jest bardzo dużo konkretów, choć – co ważne – nie zostały one podane w sposób dyrektywny. Autor do niczego nie zmusza, nie mądrzy się, nie twierdzi, że zna rozwiązanie każdego problemu. Zamiast tego sypie przykładami pochodzącymi z przeprowadzonych ankiet i rozmów. Stanowią one dowód na to, że opisane w tej książce pomysły na biznes i jego promocję są naprawdę skuteczne.

Można mieć tutaj zastrzeżenia, że podane przykłady znacznie lepiej wpisują się w rynek amerykański, a przez to zakładane przez autora przychody należałoby podzielić przez cztery, by osiągnąć rezultat realny w naszych warunkach. To prawda. Niczego nie umniejsza to jednak samym pomysłom, czy tym bardziej, ogólnej koncepcji autora.

Jedno jednak trzeba podkreślić. Dla wielu czytelników mylące może być użyte w tytule słowo „startup”. Przyzwyczajeni jesteśmy, aby słowa tego używać przede wszystkim w kontekście młodych firm technologicznych zakładanych przez grupę znajomych w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (lub ewentualnie w ramach inkubatora biznesu).

Osoby, które tworzą organizację w takiej formie, niewiele jednak na tej książce skorzystają. Publikacja ta dotyczy bowiem przede wszystkim samodzielnego prowadzenia działalności gospodarczej i w związku z tym przeznaczona jest dla tych przedsiębiorców, którzy nie przepadają za spółkami, a jeśli już się na takową decydują, to raczej w formie spółki cywilnej niż kapitałowej.

I choć forma organizacji pozornie nie ma dla autora znaczenia, to jednak założenia i cele „klasycznych” startupów wydają się poważnie rozmijać z tym, co proponuje Guillebeau.

Nie należę jednak do tych, którym to przeszkadza. Ja po lekturze tej książki poczułem dumę z tego, że moja firma jest mała i nie odbiera mi wolności. Otrzymałem też dawkę inspiracji na temat tego, jak ją rozwijać i udoskonalać bez dążenia do czynienia z niej korporacji. Najważniejsze jest bowiem to, co Twoja działalność daje Tobie i Twoim klientom, a nie to, jak dużo osób zatrudnia, czy też jak duży segment rynku dla siebie zajmuje. Poczucie satysfakcji nie musi wynikać z wielkości, ale z jakości, jaką firma wnosi do życia tych, dla których istnieje. A jakość najczęściej wcale nie wzrasta pod wpływem rozbudowywania struktur organizacyjnych.

Spodobał Ci się ten wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to