Gdy dysponujesz dużym kapitałem, sprawa jest prosta. Wspólnie z agencją reklamową przeprowadzasz kampanię na wielką skalę, a potem liczysz zyski. W małej firmie i przy skromnym budżecie jest jednak zupełnie inaczej.

Jeśli chcesz wypromować małą firmę, na niewiele Ci się zda kopiowanie rozwiązań stosowanych przez wielkie korporacje. Musisz zadziałać inaczej, a w swojej sytuacji znaleźć nie tylko wady, ale i zalety. Nie narzekaj na to, że jesteś mały, pomyśl raczej o tym, jak zwinne są małe wiewiórki w porównaniu z wielkimi słoniami. Jakie zwierzę zareaguje szybciej na zmieniającą się sytuację?

Zarówno w sytuacji zagrożenia, jak i w sytuacji poszukiwania pożywienia, wiewiórka i słoń będą postępowały zupełnie inaczej, inne strategie będą dla nich właściwe. W biznesie jest podobnie – każda firma musi znaleźć swój własny sposób na osiąganie swoich celów. To od sprytu, elastyczności, pomysłowości będzie zależało, kto przetrwa w biznesowej dżungli.

Skracaj dystans

Zakładam, że jesteś właścicielem małej firmy lub przynajmniej od czasu do czasu zastanawiasz się nad rozpoczęciem własnej działalności gospodarczej. Problemem pozostaje jednak nie tylko to, czym ma zajmować się Twoja firma. Właściwie pomysłów na działalność może być bardzo wiele, dlatego kluczowe pytanie powinno być inne. Brzmi ono następująco:

W jaki sposób mogę znaleźć klientów, którzy będą płacili na tyle dużo za moje produkty lub usługi, by firma mogła utrzymać się na rynku i przynosić zyski?

Gdybyś reprezentował korporację, mógłbyś pomyśleć o promocji w telewizji, radiu, kolorowych magazynach, a także o spektakularnych akcjach w centrach największych miast… Czyli – myślałbyś od razu o duże skali, nie zawracałbyś sobie głowy pojedynczymi klientami.

Mówimy jednak o małej firmie. Jesteś wiewiórką, a nie słoniem. Zamiast więc naśladować słonia i próbować doskoczyć do drzewa, by pożerać z niego całe gałęzie, musisz wskoczyć na drzewo i wyszukiwać pojedynczych orzeszków. Możesz to jednak zrobić – sukces jest w zasięgu Twoich możliwości!

Jak go osiągnąć? Przede wszystkim – nie kombinuj. Być sprytnym to wykorzystywać najprostsze rozwiązania, takie, które przez niektórych „cwaniaczków” pomijane są jako zbyt banalne. Poszukuj jak najprostszych połączeń między Twoją ofertą, a klientem. A gdzie są teraz Twoi potencjalni klienci? Pewnie właśnie siedzą na Facebooku! Wykorzystaj to, załóż profil firmy w mediach społecznościowych, napisz maila…

Na samym początku możesz skontaktować się ze swoimi znajomymi, z tymi, których poznałeś w prawdziwym, a nie wirtualnym świecie. Ludzie, z którymi kiedyś chodziłeś do szkoły, koledzy z miejsc, w których pracowałeś. Pochwal się, że właśnie założyłeś firmę i opowiedz o tym, co ciekawego zamierzasz robić. Włóż w to pasję, zaangażowanie, nie wstydź się emocji, jakie wiążą się z Twoim biznesem, bo to doda Ci wiarygodności. Poproś przy tym o udostępnianie informacji o Twojej działalności innym osobom. Niech łańcuszek osób, które wiedzą o Twojej firmie będzie coraz dłuższy!

Choć w pierwszej kolejności będziesz się kontaktował z osobami, które znasz w „realu”, do kontaktu możesz wykorzystywać m.in. maile oraz media społecznościowe. To pierwszy krok.

Gdy to już będziesz miał za sobą, zacznij konstruować odrobinę bardziej skomplikowane łańcuszki, np. wykorzystując reklamę internetową oraz informacje prasowe.

Szukaj klientów gdzie indziej

Przygotowując ofertę swojej firmy, powinieneś ustalić grupę docelową, do której chcesz kierować produkty bądź usługi. Załóżmy, że zakładasz portal motoryzacyjny. Świetna sprawa – testujesz samochody, a utrzymujesz się z reklam, które zamawiane są w Twoim serwisie przez koncerny motoryzacyjne.

Pomińmy tutaj kwestię łatwości lub trudności rozkręcenia podobnego portalu, a skoncentrujmy się na poszukiwaniu czytelników, bez których taki serwis nie będzie miał sensu. Dlatego ich także należy traktować niczym klientów, nawet jeśli dostęp do wszystkich funkcjonalności portalu będzie dla nich bezpłatny.

Jednym z oczywistych miejsc poszukiwania czytelników będą media społecznościowe, a szczególnie Facebook. Zakładasz więc konto dla swojego portalu, dodajesz interesujące wpisy, wrzucasz linki do każdego kolejnego artykułu, jaki opublikujesz. Chcąc zwiększyć popularność profilu (a docelowo także ruch na stronie oraz świadomość marki), decydujesz się na zamówienie płatnej reklamy na Facebooku.

Facebook oferuje coraz większe możliwości „stargetowania” reklamy. Tzn. możesz szczegółowo określić wiek, płeć, wykształcenie, miejsce zamieszkania, a także zainteresowania i rodzaj aktywności osób, do których trafić ma Twój przekaz.

I właśnie tu bardzo łatwo o błąd, który nazywam „szaleństwem targetowania”. Szaleństwo to powoduje, że na grupę docelową wybierasz przede wszystkim mężczyzn interesujących się motoryzacją. Gdzie tkwi błąd? Wiadomo przecież, że statystycznie motoryzacją interesuje się więcej mężczyzn niż kobiet, równie oczywiste wydaje się więc to, że takie osoby widząc reklamę nowego portalu motoryzacyjnego, klikną w nią, polubią profil, zajrzą do artykułu.

Ale czy na pewno? Wejdź w skórę tej osoby. Teraz to Ty jesteś potencjalnym czytelnikiem. Interesujesz się samochodami, subskrybujesz więc na Facebooku 56 rozmaitych stron na temat motoryzacji. Czy zwrócisz uwagę na 57?

A teraz wróć we własną skórę. Patrząc od strony portalu nr 57 – czy jesteś w stanie zagwarantować czytelnikom takie informacje, które nie będą powtarzały tego, co odbiorca wie już z 56 pozostałych portali?

Jeśli nie – szukaj odbiorców gdzie indziej. W tym przypadku wśród osób, które potencjalnie mogą zainteresować się motoryzacją, ale nie są zagorzałymi fanami, śledzącymi każdą nowinkę w samochodowo-motocyklowym światku. Gdzie ich szukać? Jak ich znaleźć?

Kto znajdzie własny sposób na szybsze dotarcie do orzeszków, ten wygrywa 🙂

 

Spodobał Ci się ten wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to