Swoją przygodę z bankami zaczynałem od Kredyt Banku, potem był mBank, Idea Bank, ING Bank Śląski, Getin Bank… Pośrednio miałem także do czynienia z kontami Alior Banku oraz  PKO BP. Trochę więc tego jest. Zawsze jednak najchętniej korzystałem (i czynię to nadal) z konta mBanku. Dlaczego, skoro to dość drogie konto?

Moja znajomość z mBankiem trwa już… Nie, nie podam ile, bo wyszłoby na to, że jestem strasznie stary 😉 . Trwa już jednak długo. Długo – choć z przerwami – mam też konto firmowe.  Zakładając, a właściwie reaktywując Empemedia, postanowiłem zacząć od bardzo intensywnie reklamowanego w owym czasie Idea Banku. Miesiąc czekania na dokumenty, koszmarny interfejs użytkownika + zapewne kilka innych drobiazgów, których mogę już dziś nie pamiętać, to powody, dla których do mojego konta osobistego, ponownie dołączyło konto firmowe w mBanku.

Myślę, że napisanie kilku zdań o moich doświadczeniach z tym bankiem może pomóc w podjęciu decyzji tym osobom, które właśnie zakładają działalność gospodarczą i zastanawiają się nad wyborem banku. Kilka informacji przyda się także tym, którzy rozważają porzucenie dotychczasowego banku właśnie dla słynnego „m”. Podkreślam, że sporządzona przeze mnie krótka lista wad i zalet jest wielce subiektywna i ogromnie osobliwa. Nie silę się bowiem na jakiekolwiek „obiektywne” kryteria. Piszę o tym, co ma znaczenie dla mnie.

Największą wadą są pieniądze

Skłamałbym, gdybym stwierdził, że nigdy nie myślałem o rozwodzie z mBankiem. Myślę o tym prawie w każdym miesiącu. Ostatnio np. usiłowałem otrzymać wyciąg elektroniczny (taki oficjalny), który normalnie przychodzi do mnie co miesiąc e-mailem. Niestety, jakiś techniczny chochlik sprawił, że w czerwcu nie otrzymałem takiego wyciągu za maj. Na infolinii spędziłem ok. pół godziny, rozmawiając z dwoma konsultantami, by dowiedzieć się, że nie istnieje możliwość ponownego wysłania maila. Jedyne co mogę, to zamówić płatny wyciąg papierowy lub wydrukować sobie historię konta.

Powiedzmy jednak, że to drobiazg. Najbardziej wkurzające są opłaty. Co prawda samo prowadzenie konta jest bezpłatne, ale każdy przelew – i to nawet na własne konto osobiste w mBanku – kosztuje 1,50 zł. Druga sprawa – limit kredytowy (debet) w rachunku. Fajna sprawa, tylko że poza odsetkami od kredytu wykorzystanego mBank nalicza także prowizję od kredytu niewykorzystanego. To oznacza, że jeśli korzystam z debetu, płacę wysokie odsetki, a jeśli nie korzystam, płacę coś w rodzaju „kary” za to, że nie wykorzystałem co najmniej 50% debetu. W sumie, konto firmowe w mBanku kosztuje mnie ok. 20 zł miesięcznie, nie licząc okazjonalnych opłat, takich jak 200 zł rocznie za kredyt odnawialny.

O konsultantach już właściwie wspomniałem, ale zrobię to jeszcze raz. Nie wiem czemu służy np. czat mBanku, bo za jego pośrednictwem nie mogę dowiedzieć się niczego, co dotyczyłoby mojego konta. Tym kanałem można otrzymać tylko informacje ogólne, i to też nie zawsze poprawne, bo konsultanci na czacie słabo znają ofertę, a jeszcze słabiej regulaminy. Tak więc czat – czatem, a po informacje udajemy się na infolinię, gdzie warto nastawić się na to, że młodzi konsultanci grzecznie odeślą nas do tych bardziej doświadczonych.

Powiem jak emeryt: kiedyś było lepiej. Pamiętam jeszcze czasy tak stare, że w mBanku załatwianie spraw przez infolinię było niemal przyjemnością. Dziś dzwoniąc, z góry denerwuję się, bo nie wiem, czy trafię na specjalistę, z którym można sensownie porozmawiać, czy na stażystę, który może nie zrozumieć, o czym do niego (bo nie z nim) “rozmawiam”.

Największą zaletą są… także pieniądze

Kiedyś mBank starał się być najlepszym bankiem dla małego biznesu internetowego. Dziś ma wciąż (jeszcze) niezłą ofertę dla konsumentów i chyba coraz lepszą ofertę dla większych firm. Niestety, w moim odczuciu mikrobiznes jest spychany na margines, tak jakby nie był już (być może nie jest) pożądaną grupą docelową.

Skoro więc teraz jest tak źle, dlaczego tak się męczę? Powodów jest kilka.

Wielkim plusem jest to, że mBank jest szybki i mało formalistyczny. Chcesz założyć konto? To zajmie tylko chwilę. Tak samo szybko i sprawnie odbywa się obsługa kredytów. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym miał problem z uzyskaniem kredytu (nie licząc hipotecznego) czy powiększeniem debetu w rachunku lub na karcie. Zazwyczaj potrzebne środki pojawiały się na moim koncie w ciągu kilku minut (!) od złożenia elektronicznego wniosku. W moim przypadku zawsze wystarczały deklaracje „na słowo honoru” oraz historia konta. W większości przypadków nie są potrzebne żadne dodatkowe dokumenty, zaświadczenia o dochodach, zaświadczenia z ZUS-u/US-u itd. Nic, null, zero. A pieniądze na koncie są. Drogie pieniądze, ale szybkie. A ta szybkość i dostępność gotówki na podstawie historii konta nie jest wcale standardem w wielu innych bankach.

Kolejny plus to szeroka gama usług powiązanych – choć z tych korzystam jako klient prywatny. Bardzo wygodnie korzysta mi się z Supermarketu Funduszy Inwestycyjnych. Fundusze można kupować i sprzedawać bez prowizji, a oferta jest bardzo szeroka (podobnie akcje, ale to mnie obecnie nie interesuje). Przez wiele lat korzystałem też z ubezpieczenia samochodowego w mBanku – system działa trochę na zasadzie porównywarki cenowej. Po wypełnieniu formularza otrzymujemy oferty z kilku towarzystw ubezpieczeniowych – do wyboru. Możemy także zamówić sobie esemesowe powiadomienia o otrzymanych wpłatach, czy też uruchomić system oszczędnościowy mSaver (np. płacisz za coś kartą 9 zł, a 1 zł automatycznie trafia na Twoje konto oszczędnościowe).

Trzecia zaleta, która ma dla mnie znaczenie, to interfejs. Wiem, że nie wszystkim się podoba. Ja jednak, na podstawie doświadczeń z wymienionymi na wstępie bankami twierdzę, że jest to jeden z najbardziej dopracowanych interfejsów bankowych (pozytywnie zmienił się ostatnio także bank ING). Korzysta się z niego wygodnie i (prawie zawsze) intuicyjnie. Wszystko, co jest w systemie, naprawdę działa (a nie, jak np. w Getin Banku, gdzie zamawiam usługę, nie otrzymuję jej i dopiero dzwoniąc na infolinię dowiaduje się, że dana funkcja nie jest aktywna). Poza tym całość wygląda estetycznie, co dla osoby, która loguje się do banku nawet kilka razy dziennie, ma spore znaczenie.

Z konta w mBanku korzystam i pewnie będę korzystał, aż do momentu, gdy jakaś opłata lub niekompetentny konsultant przeleją czarę goryczy. Na razie wciąż jednak wygrywa przyzwyczajenie, wygoda (z tego banku po prostu lubię korzystać i mimo narzekań, czuję się z nim emocjonalnie związany) oraz… łatwiejszy niż gdziekolwiek indziej dostęp do kasy przy minimalnych formalnościach.

Komu więc polecam mBank, a szczególnie konto firmowe w mBanku? Tym, którym zależy bardziej na jakości, funkcjonalności, dopracowanych szczegółach, szerokiej ofercie oraz na łatwym dostępie do pieniędzy niż na niskich kosztach. Zapomnijcie o mBanku, jako o banku tanim, budżetowym – on już dawno taki nie jest. Dziś jest to nieźle dopracowany bank internetowy, którego wyróżnikiem na tle konkurencji ma być  jakość, a nie cena. Gdyby tak jeszcze można było mieć pewność, że dzwoniąc na infolinię zawsze trafi się do kompetentnego konsultanta, jedyną poważną wadą faktycznie pozostałyby ceny. Ale to można – do pewnego stopnia – przeboleć, o ile wiemy, za co płacimy.

 

Spodobał Ci się ten wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to